Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Droga Kwarantanno!

Rozpoczynamy inicjatywę „Listy do Kwarantanny”. Opisanie swoich przeżyć, zebranie myśli może pozwolić uporządkować to trudne doświadczenie. Może chronić przed odreagowaniem.

 

Kwarantanna jest paradoksem: dla zachowania życia, rezygnuje się z pewnych jego aspektów. Zamknięcie w czterech ścianach kwarantanny można porównać do życia w gabinecie luster; gdzie nie spojrzysz - tam Ty. Dla niektórych może być to trudne doświadczenie. Nasze mieszkania i domy nagle stają się bezludnymi wyspami pośród oceanu samotności. 

Kwarantanna jest szczególnie trudna dla uciekających na codzień od siebie; podczas kwarantanny też będą próbować ucieczki. Niektórzy będą chcieli przebić głową mur. 

Przed tą pustką uratować może jednak nadmetraż wyobraźni.

Dlatego rozpoczynamy inicjatywę „Listy do Kwarantanny”. Opisanie swoich przeżyć, zebranie myśli może pozwolić uporządkować to trudne doświadczenie. Może chronić przed odreagowaniem. 

Ja to działa?
List możesz wysłać na adres specjalnej skrzynki droga.kwarantanno@apple.phils.uj.edu.pl lub przez formularz online, zupełnie anonimowo, niczym list wetknięty w butelkę i rzucony w morze…  Możesz podpisać się imieniem, inicjałem, pseudonimem, możesz pozostać całkowicie anonimowa/ anonimowy. Nie zbieramy żadnych danych. 

Pamiętaj, list adresujesz do Kwarantanny, a nie konkretnej osoby. Piszesz do Kwarantanny i z kwarantanny. Wyobraź sobie, że Kwarantanna staje się postacią. Co chciałabyś/ chciałbyś jej powiedzieć? 

Listy czytał będzie zespół psycholożek i psychologów pod kierownictwem prof. Małgorzaty Opoczyńskiej-Morasiewicz z Instytutu Psychologii UJ. Na wybrane wątki i myśli odpowiadać będziemy w listach, które regularnie publikowane będą poniżej. W naszych odpowiedziach publikować będziemy też fragmenty Waszych listów.

 

 

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Listy do Kwarantanny z 24 kwietnia 2020

I


TĘSKNIĘ ZA TYM CO BYŁO..


Za tą rutyną.. za wieloma osobami, z którymi codziennie rozmawiałam, tęsknie za herbatą z babcią oraz za ciastem z dziadkiem, tęsknie za rozmowami z nauczycielami, a przecież tak niechętnie chodziłam do szkoły


POSIŁKOWANIE SIĘ WSPOMNIENIAMI


„Przytłoczony ponurym dniem i widokami smutnego jutra, machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz, odosobniona, nieumotywowana. Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jego błahe, krótkość złudna; działała w ten sam sposób, w jaki działa miłość, wypełniając mnie kosztowną esencją; lub raczej ta esencja nie była we mnie, była mną. Przestałem czuć się miernym, przypadkowym, śmiertelnym. Skąd mogła mi płynąć ta potężna radość? Czułem, że jest złączona ze smakiem herbaty i ciasta, ale że je przekracza nieskończenie, że nie musi być tej samej natury(…)” (M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu)



II


DROGA KWARANTANNO,


[choć nie jesteś mi wcale taka droga, a to tylko forma pisania listu] Wcale się tobą nie martwię, choć może powinnam. Może jestem inna, i dziwna. Nie całkiem pesymistyczna, nie całkiem pozytywna. Cieszę się, że zbliżasz ludzi, choć oddalasz ich niezmiernie, niezmiennie, to jednak, kto chce, w tobie, o innych pamięta (...). Droga kwarantanno - na wstępie mojego listu... wróć, koniec, to środek, a nie początek. Droga kwarantanno - Co u ciebie moja miła...? Chyba nie chcesz, bym w ciebie zwątpiła? Droga kwarantanno - W krótkich słowach się żegnam, nie byłaś pierwsza, nie będziesz... [chyba] ostatnia.


ZBLIŻANIE I ODDALANIE


Jakiś środek

Środek

kojarzy mi się,

ze

średnią, najczęstszą, zwyczajną

z

centrum, transportem, punktem

ale też z

celem, sposobem, sercem...

Środek... czy złoty?




III


SĄ PEWNE RZECZY, KTÓRE ,,MUSZĘ",


"powinnam", "warto byłoby","niby chciałabym", "bardzo chciałabym" zrobić i zawsze z tyłu głowy mam, że inni jeżdżą za granicę i uczą się języków, i ja też już zaczęłam, więc "muszę" jechać, muszę to, muszę tamto, muszę planować. No a teraz właśnie nie muszę, i choć powinno mnie to martwić, to mówiąc szczerze - cieszę się z tej chwilowej "przerwy w życiorysie". Nic nie muszę. Sadzę kwiatki, czytam książki i odżywam pod względem rozwoju czy duchowości.


A GDYBYM BYŁA

książką, co się przeczytać dała...

To co byś powiedziała?

Chciałabym, chciała...


A gdybym była gruszą do przesadzenia całą...

To co byś powiedziała?

Chciałabym, chciała...


A gdybym była myślą, aż nie do pomyślenia...

To co byś powiedziała?

Chciałabym, chciała...




IV


TERAZ JAKBY WRACAJĄ WSPOMNIENIA,


dotąd wesołe, choć dziś rano pierwszy raz klęłam, a potem płakałam, trochę ze wzruszenia. Zrozumiałam coś ważnego. Nie wiem, jak to się stało, choć nie wiem też, czemu mnie to dziwi, że wspomniałam mojego nauczyciela matematyki, który jedyne co robił, to we mnie wierzył, motywował. Tłumaczył. Zawsze cierpliwy. Po czasie dziwiło mnie, że nie wskazywał mi moich błędów, mimo że nieustannie podnosił mi też poprzeczkę, a ja się dopiero uczyłam. Być może również w to wierzył, że je sama znajdę. A może było ich po prostu mało (...). I tym uczuciem inspiracji, zachwytu, zdumienia wróciłam do pierwszych lekcji z tym nauczycielem. Klasa maturalna, humanistyczna. Pierwsza praca domowa- siatki graniastosłupów, narysować. Ok, wyobrażam sobie, jak rysuję 9 siatek bez problemu, nad 10 się zastanawiam chwilkę, 11 sprawdzam w necie. Nauczyciel zdumiony, bo dotarł do badań psychologicznych, że średnio człowiek rysuje 2 siatki, matematyk 7, ja 10 z 11. Oczywiście wiem, te badania są dopisane. Nie interesowałam się wtedy żadną humanistyką, zwątpiłam w nią. Grałam va bank, matma, albo nic.

Prawdziwe było jednak jego zdumienie.


"STRACIŁEŚ DLA MNIE TYLE CZASU,


że poczułem (am?) się ważny (a?)"

Dziękuję Ci...

"O Kapitanie, mój Kapitanie!"

(A. de Saint Exupery Mały Książe)

(Stowarzyszenie umarłych poetów)



V


TO CO ZROZUMIAŁAM,


to to, że na ludzi można różnie patrzeć. To jakby osobny wątek. Wątek humanistyczny, że tu na każdym kroku czai się sprzeczność. Tyle poglądów, każdy parami sprzeczny. Nie ma spójnego człowieka, który jest czarno- biały, warto porzucić ten dawny radykalizm, przestać krytykować i zacząć czuć. Tych wniosków jestem pewna. Mimo, że mam za sobą bardzo trudny poranek, jestem dumna. Z siebie. Czuję się warta, doceniona. I to właśnie taką osobą znów chcę być.


ZATRZYMUJĘ SIĘ


przy poglądach parami sprzecznych

I nie umiem się oderwać od myśli, że to jakaś kwintesencja

życia, relacji, sztuki, polityki, historii...człowieka?

"Jest z pewnością bardzo trudno określić naturę człowieka (...)

Wszelkie wysiłki, by objąć pełnię jego istoty określeniem zadowalającym i adekwatnym, okazują się daremne.

Dla każdego rysu, który znajdujemy w jego istocie, można dobrać konkretne fakty,

które zdają się dowodzić czegoś wręcz przeciwnego."

(R.Ingarden "Książeczka o człowieku")




VI


PRZYNIOSŁAŚ MI


cały wachlarz emocji, a ja staram się wierzyć w to, że wreszcie odnalazłam spokój... I tylko część mnie... Rozpaczliwie woła, że odrobinkę się duszę. Chciałabym poczuć wolność, która sprawia, że mam ochotę na więcej życia. Chciałabym poczuć ulgę związaną z tym, że... Być może wcale nie muszę od siebie tyle wymagać. Chciałabym zamknąć ciężką, ołowianą bramę, za którą czają się wyrzuty sumienia i poczucie winy, że jestem teraz tak bezużyteczna.


JAK SIEBIE SAMEGO


"Kochaj bliźniego,

jak siebie samego..."

"Miłość cierpliwa jest

łaskawa jest.

(...)

Wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje (...)"

(Biblia Tysiąclecia “Hymn o miłości”)


VII

ZAWSZE SIĘ MÓWI „TO CO ZŁE SZYBKO SIĘ KOŃCZY”. Ale czy ty naprawdę jesteś aż taka zła jak wszyscy o Tobie mówią.. No nawet nie zdajesz sobie sprawy ile osób zmotywowałaś do ogromnych porządków do mycia okien i zmieniania firanek.. Dzięki Tobie mnóstwo osób zaczęło uprawiać sport w domu, dbać o skórę i włosy, czytać więcej książek. Wiele osób doceniło to jak ważne jest dla nich natura, kościół, spotkanie z rodziną, przyjaciółmi, swobodne wyjście z domu.

CHCIAŁABYM DOSTAĆ ŚWISTOKLIK, który przeniósłby mnie tam, gdzie naprawdę mi się... Chce. Chciałabym, żeby znowu mi się chciało - w ten inny sposób, którego już dawno nie czułam. I tylko część mnie szepcze, że spokój kojarzy mi się z marazmem, który jawi się jako zdradliwy i niebezpieczny. Nie chce już stać w miejscu...

“PUSTE DNI, w pokoju upał niczym w kotle lub w piecu, w misce z różowego plastiku sześć skarpetek, gnuśnych rekinów, uśpionych waleni. I ten budzik, który nie zadzwonił, który nie dzwoni, który nie zadzwoni w porze twojego przebudzenia. Kładziesz otwartą książkę obok siebie, na ławce. Wyciągasz się. [...] Wtedy próbujesz czasem w rozpaczy narzucić swej chwiejnej egzystencji jarzmo nieugiętej dyscypliny. Sprzątasz, porządkujesz swój pokój, ustanawiasz rygorystyczny budżet: 50 franków za pokój, co daje ci 15 franków dziennie, które tak rozdzielasz: paczka gauloise'ów 1,35, pudełko zapałek 0,10, posiłek 4,20, bilet do kina 2,50, napiwek dla bileterki 0,20, "Le Monde" 0,40, kawa 1,00. Zostaje ci jeszcze 5 franków 25 na drugi posiłek, którym będzie bułka z rodzynkami albo pół bagietki, na następną kawę, na autobus, na pastę do zębów, na pranie. […] Codziennie o tej samej porze zjadasz ten sam posiłek. Zwiedzasz dworce i muzea. Wypijasz kawę w tej samej kafejce. Czytasz "Le Monde" od piątej do siódmej. Starannie składasz ubrania przed pójściem spać. Gruntownie sprzątasz pokój w sobotnie ranki. Codziennie ścielisz łóżko, golisz się, pierzesz skarpetki w małej miednicy z różowego plastiku, pastujesz buty, czyścisz zęby, myjesz kubek, wycierasz go i odstawiasz na półkę. […] Nie umarłeś. Nie oszalałeś. […] Czas, który czuwa nad wszystkim, znalazł rozwiązanie, na przekór tobie.” (Georges Perec Człowiek, który śpi)



VIII

I ZARYZYKOWAĆ, ŻE UMRĘ, NIŻ WEGETOWAĆ, TAK JAK TERAZ?

Nie wierzę, że cokolwiek zmienisz, kto ma umrzeć i tak umrze tydzień czy dwa później, to nic nie zmieni. Przez ciebie nie mam po co żyć, więc po co mam się chronić. Miałam tylko jedną rzecz, dla której chciałam żyć, dla której mobilizowałam się, aby pozbierać się każdego ranka. Teraz nie mam już nic, żadnych motywacji, żeby żyć. Coraz bardziej nienawidzę siebie, coraz mniej mam ochotę żyć. Już nic nie będzie normalnie, nic nie zwróci zmarnowanego czasu, zmarnowanej energii i cały dotychczasowy wysiłek, cała dotychczasowa praca zostaje teraz wyrzucona do kubła przez kwarantannę, nie przez wirusa, Szwedzi żyją w miarę normalnie. Czym się różnimy? I tak wolę się zarazić i zaryzykować, że umrę niż wegetować tak jak teraz.


ROZESZŁY SIĘ NIECO DROGI NASZYCH DOŚWIADCZEŃ

„Sytość ciał wpłynęła rychło na uspokojenie ducha i mało kto już wtedy wspomniał, że przecież z rozkazu biskupa miasto było odcięte od świata…Ale w tym rzecz, że rozeszły się nico drogi naszych doświadczeń. Gdy my za murami Arras obcowaliśmy z zarazą i głodem, Dawid ucztował w Gandawie. Nikt nie wątpił w szczere współczucie księcia i jego pragnienie przyjścia nam z pomocą. Ale co innego znaczy ratować, a co innego być ratowanym. Co innego wreszcie – wiedzieć, a co innego znać. Książę bowiem wiedział, że śmierć istnieje, gdy my ją znaliśmy. Wychynąwszy z otchłani, odczuwaliśmy coś w rodzaju tęsknoty za tym doświadczeniem, które zostało nam dane i wzbogaciło nas. Nikt w Arras nie wspominał głośno dni zarazy. Lecz myślano o nich często. Jakby zawierały jakieś pokrzepienie i tajemnicę powierzoną tylko nam, obywatelom tego miasto, której innym zdradzić niepodobna” (A. Szczypiorski, Msza za miasto Arras)



IX

WSZYSCY TKWIMY W TYM SAMYM MROKU

Przez Ciebie, przez populistycznych polityków żerujących na ludzkich emocjach jestem zapomniana. Przez Ciebie pojawiają się durne tarcze, obrony online, na które nie mam możliwości. Nie mam, bo siedzimy zamknięci w betonowej klatce. Studenci, dzieci, rodzice, dziadkowie, wymieniają się krzykiem rozpaczy, każdy z innego powodu. Zamknęłaś mi możliwości. Teraz każdy woli nie widzieć naszego problemu. Jak mam żyć bez stresu ze świadomością, że terminy gonią, a ja wiem, że nie jestem w stanie im sprostać. Pomaga mi rozmowa z przyjaciółmi z roku (...), chociaż wszyscy tkwimy w tym samym mroku. Nie ma światełka w tunelu. Nie ma rozmów władz z nami. Nikogo nie interesujesz ani Ty, ani my! Liczy się dojście po trupach do władzy! Bo pojawiłaś się Ty, i pod Twoją osłoną można omamić ciemny lud, zmieniając dokument, za który krew przelewali moi krewni. Jesteś potężna, ale nie wieczna. A ja byłam silna, a jestem załamana.


PIEKŁO ŻYJĄCYCH NIE JEST CZYMŚ, CO NASTANIE

„jeśli istnieje, jest już tutaj, jest piekłem, w którym żyjemy na co dzień, które tworzymy, przebywając razem. Są dwa sposoby, aby nie sprawiało cierpień. Pierwszy jest nietrudny dla wielu ludzi: zaakceptować piekło i stać się jego częścią, aż przestanie się je dostrzegać. Drugi jest ryzykowny i wymaga ciągłej uwagi i ćwiczenia: odszukać i umieć rozpoznać, kto i co pośród piekła piekłem nie jest, i utrwalić to, i rozprzestrzenić” (I. Calvino, niewidzialne miasta).




X


ZAWÓD JEST WE MNIE. INNY NIŻ CHCIAŁAM

Pojawiłaś się nagle, choć rozsądek podpowiadał mi, że kiedyś nadejdziesz. Z dnia na dzień zniszczyłaś moje plany, marzenia nie tylko na najbliższe miesiące, ale na całe życie. Początek roku spędziłam w podróży, która dała mi porządnego kopa na start. To miał być mój rok! Zwieńczenie wielu lat nauki, poświęceń, wyrzeczeń, koniec studiów, obrona dyplomu i droga na aplikacje po wymarzony zawód. Dziś ten zawód jest we mnie. Inny niż chciałam.


CZY MOŻESZ OBRAZIĆ SIĘ NA

płatki róży że nie

przypominają

korzenia?




XI

DAJ MI SCHOWAĆ W KĄT RĘKAWICZKI

Myślę, że jak odejdziesz to świat będzie lepszy. Będzie więcej szacunku, życzliwości i przede wszystkim ludzie zaczną doceniać siebie nawzajem…Myślę, że mój list zachęci Cię do tego, żebyś już znikła...Naprawdę każdy Cię zapamięta, zapisałaś się na kartach historii.. Żegnam Cię w moim pierwszym i myślę, że ostatnim liście do Ciebie. Myślę, że po burzy nastaje słońce. Myślę, że to ty właśnie byłaś taką burzą dla świata, ale teraz czas na słońce i radość. Daj ludziom się cieszyć i daj mi schować w kąt rękawiczki i maskę...daj ludziom tą niedocenianą rutynę. Twoja misja, zakończona sukcesem. Żegnaj Kwarantanno, nigdy Cię nie zapomnę.


POWIEW WIATRU CIEŃSZY NIŻ

włos promień słońca na

dłoni piąstka

szczęścia



XII

BO CZEKANIE ZMIENIA…

Od dwóch lat byłam zamrożona na jednym celu. Czy wiesz jak to jest pragnąć czegoś najbardziej na świecie i walczyć o to codziennie? Czułam się zmęczona, miałam dość tej walki, czasem chciałam dać spokój. Każda porażka zabierała część mojej nadziei, ale zawsze siła mojego pragnienia wygrywała. I mimo porażek walczyłam dalej. I mimo, że czułam, że w życiu nie mam na wiele rzeczy wpływu, a z wielu innych pragnień świadomie rezygnowałam, żeby spełnić moje największe marzenie, to wiesz co? Przynajmniej miałam wybór. Ten czas był taki ciężki... ale był moim wyborem. Ty mi zabrałaś nawet ten wybór. Przez Ciebie nie mogę walczyć. Muszę czekać. Nie wiem jak długo i na co. I bardzo Cię za to nie lubię. Powoli oswajam się z tą myślą i zastanawiam się, czy jeśli kiedyś uda mi się i dostanę to czego najbardziej pragnę, to czy będę umiała się z tego cieszyć? Bo czekanie zmienia. Dla innych wyglądam jakby stała w miejscu, a ja czuję się tak, jakbym wchodziła na bardzo wysoką górę. Nie wiem co jest na szycie, ani kiedy tam dotrę. A teraz ktoś mówi mi, że muszę się zatrzymać w drodze. A tu tak bardzo wieje, że tracę orientację.


KOCHAMY CIĘ JAK DAWNIEJ. ALE INNY MAMY DZISIAJ SMAK

„Co niegdyś uchodziło w naszych oczach za radość – dziś okazuje się niczym więcej, jak tylko koniecznością (…). Pragniemy ciszy, bezpieczeństwa i spokoju. Nie szczycimy się naszym cierpieniem. Myślę nawet, że kiedy wspominamy niedawne dni, więcej w nas wstydu niżeli chełpliwości. Ale w tym rzecz, że jest to nasza niezbywalna własność. Nie można się w Arras wyrzec tego cierpienia, nie można go scedować, nie można go wykorzenić. Jest ono cząstką nas samych” (A. Szczypiorski , Msza za miasto Arras).


XIII

SKĄD TAKA WIZJA? MOŻE ZE SŁYSZENIA? MOŻE Z PLOTEK?

Jakoś tak wszystko jest ciężkie. Patrzę i widzę, coraz bardziej upadające społeczeństwo. Jeszcze nie koniec. Do końca nam daleko. Jeszcze nie wiemy, co to znaczy żyć w totalnie zdezorganizowanym, upodlonym środowisku. Skąd taki pomysł, skąd taka wizja? Może bardziej że słyszenia, z plotek o nieludzkim traktowaniu pacjenta przez osoby pracujące w służbie zdrowia? I jakoś tak ciężej się robi (…). Że już nie będzie lepiej. Że trzeba się pogodzić. Stwardnieć. Albo dać sobie spokój z życiem i zakończyć doświadczenie wiecznie ponawianych rozczarowań. I tak jakoś ciężej w tych czasach.


BACZCIE, CO ZNACZĄ SŁOWA…

„Albowiem może nadejść dzień, gdy w Brugii ryby zaczną śpiewać, ptaki będą łowione na wędkę, ogiery dojone dla zdrowego mleka, a krowy siodłane pod wierzch. Bo nie to jest – czym, jest, ale jakie jego imię! Co mówiąc, czuję trwogę, która ściska za gardło” (A. Szczypiorski, Msza za miasto Arras). Ja zaś przypominam sobie:

kiedy już nic nie było do zrobienia
siostry miłosierdzia wyprowadziły go na słońce

ładny dzień składał obietnicę nieba
był zbyt słaby by powiedzieć dziękuję


XIV

NIE CHCĘ JUŻ STAĆ W MIEJSCU

Za długo tam byłam. Ale nie martw się – jestem cierpliwa, bo w końcu nauczyłam się i cierpliwości. Poniekąd dzięki Tobie zrozumiałam, na czym mi w tym dziwnym momencie życia zależy najbardziej. I chciałabym...Wierzę, że mój czas nadejdzie, gdy tylko mi pozwolisz. Że odważę się na rzeczy, o których myślę już zbyt długo. Że pozwolę sobie na odwagę, o której marzę. I wierzę... Błagam, żeby ta cierpliwość się opłaciła – w sposób, o jakim nawet nie śniłam.


GDZIEŚ STĄD MUSI BYĆ WYJŚCIE

„to więcej niż pewne.
Ale nie ty go szukasz,
to ono cię szuka,
to ono od początku
w pogoni za tobą,
a ten labirynt
to nic innego jak tylko,
jak tylko twoja, dopóki się da,
twoja, dopóki twoja,
ucieczka, ucieczka – ”
(W. Szymborska, Labirynt)


XV

OBCUJEMY ZE SOBĄ JUŻ TROCHĘ


a ja świadomie zwlekałam, zanim odważyłam się do Ciebie zwrócić. Chciałam Cię poznać i oswoić... Pokazać Ci, że jestem silniejsza, niż mogłoby Ci się wydawać. Że może kiedyś upadłabym pod ciężarem tego, co teraz staram się uznawać za swego rodzaju przywilej.


GDY WYSCHNIE ŹRÓDŁO GWIAZD


będziemy świecić nocom


gdy skamienieje wiatr

będziemy wzruszać powietrze

(Z.Herbert, Napis)


XVI


MAM NADZIEJĘ, ŻE U CIEBIE DOBRZE, BO U MNIE WCALE.

Niestety nie jestem w stanie otrzymać pomocy, która być może jest a być może za chwile będzie mi potrzebna (a być może nie?). Chodzi o pomoc psychiatry z powodu potencjalnie nadchodzącej depresji. Psychiatra przez telefon w świecie, w którym mamy do czynienia z technologiami analizującymi barwę naszego głosu to dobry pomysł? Czy nie jest to wymuszanie kolejnego etapu zaufania pacjenta - wymuszenie jego zaufania do technologii? Ktoś kiedyś powiedział mi, że najciekawszy algorytm, o jakim słyszał to analiza "ile jeszcze przetrwa związek" po barwie głosu dwu rozmawiających ze sobą osób, które są w bliższej relacji ;)

Nawet przy założeniu, że ufam, a moja relacja z psychiatrą (tutaj celowo posługuje się tym samym słowem) przetrwa ten kryzys to i tak nie mogę dostać się na stronę psychiatry, bo się zwyczajnie nie otwiera. A miała być to wizyta on-line przez stronę. Pozostała wizyta, rozmowa, diagnoza i leczenie przez telefon. Ciężko w tych dzisiejszych czasach...

Kwarantanno, czy inni też mają takie problemy? ;)

To dość retoryczne chyba pytanie. Zadam je więc inaczej:

Czy inni wiedzą, że mają takie problemy?

GROSZEK


“- Wcale nie trzeba wychodzić z domu, aby poznać świat - powiedziała nagle Marta, gdy obierałyśmy groszek na schodach przed jej domem.

Zapytałam, jak. Może myślała o czytaniu książek, oglądaniu wiadomości, słuchaniu Radia Nowa Ruda, włóczeniu się po internecie, przeglądaniu gazet, chodzeniu na plotki do sklepu. Ale Marta miała na myśli bezowocność podróży.

W podróżach trzeba zajmować się sobą, żeby dać sobie radę, patrzeć na siebie na to, jak pasuje się do świata. Jest się skupionym na sobie, sobą opiekuje. W podróżach zawsze w końcu natyka się na siebie, jakby samemu było się celem. We własnym domu po prostu się jest, nie trzeba z niczym walczyć ani niczego zdobywać. Nie trzeba pilnować połączeń kolejowych, rozkładów jazdy, nie trzeba zachwytów i rozczarowań. Można siebie samego zawiesić na kołku, a wtedy widzi się najwięcej.” (O. Tokarczuk, Dom Dzienny, dom nocny)