I
TĘSKNIĘ ZA TYM CO BYŁO..
Za tą rutyną.. za wieloma osobami, z którymi codziennie rozmawiałam,
tęsknie za herbatą z babcią oraz za ciastem z dziadkiem, tęsknie za
rozmowami z nauczycielami, a przecież tak niechętnie chodziłam do
szkoły
POSIŁKOWANIE SIĘ WSPOMNIENIAMI
„Przytłoczony ponurym dniem i widokami smutnego jutra, machinalnie
podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek
magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta
dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś
niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz, odosobniona, nieumotywowana.
Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski
jego błahe, krótkość złudna; działała w ten sam sposób, w jaki działa
miłość, wypełniając mnie kosztowną esencją; lub raczej ta esencja nie była
we mnie, była mną. Przestałem czuć się miernym, przypadkowym, śmiertelnym.
Skąd mogła mi płynąć ta potężna radość? Czułem, że jest złączona ze smakiem
herbaty i ciasta, ale że je przekracza nieskończenie, że nie musi być tej
samej natury(…)” (M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu)
II
DROGA KWARANTANNO,
[choć nie jesteś mi wcale taka droga, a to tylko forma pisania listu]
Wcale się tobą nie martwię, choć może powinnam. Może jestem inna, i
dziwna. Nie całkiem pesymistyczna, nie całkiem pozytywna. Cieszę się,
że zbliżasz ludzi, choć oddalasz ich niezmiernie, niezmiennie, to
jednak, kto chce, w tobie, o innych pamięta (...).
Droga kwarantanno - na wstępie mojego listu... wróć, koniec, to środek,
a nie początek. Droga kwarantanno - Co u ciebie moja miła...? Chyba nie
chcesz, bym w ciebie zwątpiła? Droga kwarantanno - W krótkich słowach
się żegnam, nie byłaś pierwsza, nie będziesz... [chyba] ostatnia.
ZBLIŻANIE I ODDALANIE
Jakiś środek
Środek
kojarzy mi się,
ze
średnią, najczęstszą, zwyczajną
z
centrum, transportem, punktem
ale też z
celem, sposobem, sercem...
Środek... czy złoty?
III
SĄ PEWNE RZECZY, KTÓRE ,,MUSZĘ",
"powinnam", "warto byłoby","niby chciałabym", "bardzo chciałabym"
zrobić i zawsze z tyłu głowy mam, że inni jeżdżą za granicę i uczą się
języków, i ja też już zaczęłam, więc "muszę" jechać, muszę to, muszę
tamto, muszę planować. No a teraz właśnie nie muszę, i choć powinno
mnie to martwić, to mówiąc szczerze - cieszę się z tej chwilowej
"przerwy w życiorysie". Nic nie muszę. Sadzę kwiatki, czytam książki i
odżywam pod względem rozwoju czy duchowości.
A GDYBYM BYŁA
książką, co się przeczytać dała...
To co byś powiedziała?
Chciałabym, chciała...
A gdybym była gruszą do przesadzenia całą...
To co byś powiedziała?
Chciałabym, chciała...
A gdybym była myślą, aż nie do pomyślenia...
To co byś powiedziała?
Chciałabym, chciała...
IV
TERAZ JAKBY WRACAJĄ WSPOMNIENIA,
dotąd wesołe, choć dziś rano pierwszy raz klęłam, a potem płakałam,
trochę ze wzruszenia. Zrozumiałam coś ważnego. Nie wiem, jak to się
stało, choć nie wiem też, czemu mnie to dziwi, że wspomniałam mojego
nauczyciela matematyki, który jedyne co robił, to we mnie wierzył,
motywował. Tłumaczył. Zawsze cierpliwy. Po czasie dziwiło mnie, że nie
wskazywał mi moich błędów, mimo że nieustannie podnosił mi też
poprzeczkę, a ja się dopiero uczyłam. Być może również w to wierzył, że
je sama znajdę. A może było ich po prostu mało (...).
I tym uczuciem inspiracji, zachwytu, zdumienia wróciłam do pierwszych
lekcji z tym nauczycielem. Klasa maturalna, humanistyczna. Pierwsza
praca domowa- siatki graniastosłupów, narysować. Ok, wyobrażam sobie,
jak rysuję 9 siatek bez problemu, nad 10 się zastanawiam chwilkę, 11
sprawdzam w necie. Nauczyciel zdumiony, bo dotarł do badań
psychologicznych, że średnio człowiek rysuje 2 siatki, matematyk 7, ja
10 z 11. Oczywiście wiem, te badania są dopisane. Nie interesowałam się
wtedy żadną humanistyką, zwątpiłam w nią. Grałam va bank, matma, albo
nic.
Prawdziwe było jednak jego zdumienie.
"STRACIŁEŚ DLA MNIE TYLE CZASU,
że poczułem (am?) się ważny (a?)"
Dziękuję Ci...
"O Kapitanie, mój Kapitanie!"
(A. de Saint Exupery Mały Książe)
(Stowarzyszenie umarłych poetów)
V
TO CO ZROZUMIAŁAM,
to to, że na ludzi można różnie patrzeć. To jakby osobny wątek. Wątek
humanistyczny, że tu na każdym kroku czai się sprzeczność. Tyle
poglądów, każdy parami sprzeczny. Nie ma spójnego człowieka, który jest
czarno- biały, warto porzucić ten dawny radykalizm, przestać krytykować
i zacząć czuć. Tych wniosków jestem pewna. Mimo, że mam za sobą bardzo
trudny poranek, jestem dumna. Z siebie. Czuję się warta, doceniona. I
to właśnie taką osobą znów chcę być.
ZATRZYMUJĘ SIĘ
przy poglądach parami sprzecznych
I nie umiem się oderwać od myśli, że to jakaś kwintesencja
życia, relacji, sztuki, polityki, historii...człowieka?
"Jest z pewnością bardzo trudno określić naturę człowieka (...)
Wszelkie wysiłki, by objąć pełnię jego istoty określeniem zadowalającym i
adekwatnym, okazują się daremne.
Dla każdego rysu, który znajdujemy w jego istocie, można dobrać konkretne
fakty,
które zdają się dowodzić czegoś wręcz przeciwnego."
(R.Ingarden "Książeczka o człowieku")
VI
PRZYNIOSŁAŚ MI
cały wachlarz emocji, a ja staram się wierzyć w to, że wreszcie
odnalazłam spokój... I tylko część mnie... Rozpaczliwie woła, że
odrobinkę się duszę. Chciałabym poczuć wolność, która sprawia, że mam
ochotę na więcej życia. Chciałabym poczuć ulgę związaną z tym, że...
Być może wcale nie muszę od siebie tyle wymagać. Chciałabym zamknąć
ciężką, ołowianą bramę, za którą czają się wyrzuty sumienia i poczucie
winy, że jestem teraz tak bezużyteczna.
JAK SIEBIE SAMEGO
"Kochaj bliźniego,
jak siebie samego..."
"Miłość cierpliwa jest
łaskawa jest.
(...)
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje (...)"
(Biblia Tysiąclecia “Hymn o miłości”)
VII
ZAWSZE SIĘ MÓWI „TO CO ZŁE SZYBKO SIĘ KOŃCZY”. Ale czy ty naprawdę
jesteś aż taka zła jak wszyscy o Tobie mówią.. No nawet nie zdajesz
sobie sprawy ile osób zmotywowałaś do ogromnych porządków do mycia
okien i zmieniania firanek.. Dzięki Tobie mnóstwo osób zaczęło uprawiać
sport w domu, dbać o skórę i włosy, czytać więcej książek. Wiele osób
doceniło to jak ważne jest dla nich natura, kościół, spotkanie z
rodziną, przyjaciółmi, swobodne wyjście z domu.
CHCIAŁABYM DOSTAĆ ŚWISTOKLIK, który przeniósłby mnie tam, gdzie
naprawdę mi się... Chce. Chciałabym, żeby znowu mi się chciało - w ten
inny sposób, którego już dawno nie czułam. I tylko część mnie szepcze,
że spokój kojarzy mi się z marazmem, który jawi się jako zdradliwy i
niebezpieczny. Nie chce już stać w miejscu...
“PUSTE DNI, w pokoju upał niczym w kotle lub w piecu, w misce z różowego
plastiku sześć skarpetek, gnuśnych rekinów, uśpionych waleni. I ten budzik,
który nie zadzwonił, który nie dzwoni, który nie zadzwoni w porze twojego
przebudzenia. Kładziesz otwartą książkę obok siebie, na ławce. Wyciągasz
się. [...] Wtedy próbujesz czasem w rozpaczy narzucić swej chwiejnej
egzystencji jarzmo nieugiętej dyscypliny. Sprzątasz, porządkujesz swój
pokój, ustanawiasz rygorystyczny budżet: 50 franków za pokój, co daje ci 15
franków dziennie, które tak rozdzielasz: paczka gauloise'ów 1,35, pudełko
zapałek 0,10, posiłek 4,20, bilet do kina 2,50, napiwek dla bileterki 0,20,
"Le Monde" 0,40, kawa 1,00. Zostaje ci jeszcze 5 franków 25 na drugi
posiłek, którym będzie bułka z rodzynkami albo pół bagietki, na następną
kawę, na autobus, na pastę do zębów, na pranie. […] Codziennie o tej samej
porze zjadasz ten sam posiłek. Zwiedzasz dworce i muzea. Wypijasz kawę w
tej samej kafejce. Czytasz "Le Monde" od piątej do siódmej. Starannie
składasz ubrania przed pójściem spać. Gruntownie sprzątasz pokój w sobotnie
ranki. Codziennie ścielisz łóżko, golisz się, pierzesz skarpetki w małej
miednicy z różowego plastiku, pastujesz buty, czyścisz zęby, myjesz kubek,
wycierasz go i odstawiasz na półkę. […] Nie umarłeś. Nie oszalałeś. […]
Czas, który czuwa nad wszystkim, znalazł rozwiązanie, na przekór tobie.”
(Georges Perec Człowiek, który śpi)
VIII
I ZARYZYKOWAĆ, ŻE UMRĘ, NIŻ WEGETOWAĆ, TAK JAK TERAZ?
Nie wierzę, że cokolwiek zmienisz, kto ma umrzeć i tak umrze tydzień
czy dwa później, to nic nie zmieni. Przez ciebie nie mam po co żyć,
więc po co mam się chronić. Miałam tylko jedną rzecz, dla której
chciałam żyć, dla której mobilizowałam się, aby pozbierać się każdego
ranka. Teraz nie mam już nic, żadnych motywacji, żeby żyć. Coraz
bardziej nienawidzę siebie, coraz mniej mam ochotę żyć. Już nic nie
będzie normalnie, nic nie zwróci zmarnowanego czasu, zmarnowanej
energii i cały dotychczasowy wysiłek, cała dotychczasowa praca zostaje
teraz wyrzucona do kubła przez kwarantannę, nie przez wirusa, Szwedzi
żyją w miarę normalnie. Czym się różnimy? I tak wolę się zarazić i
zaryzykować, że umrę niż wegetować tak jak teraz.
ROZESZŁY SIĘ NIECO DROGI NASZYCH DOŚWIADCZEŃ
„Sytość ciał wpłynęła rychło na uspokojenie ducha i mało kto już wtedy
wspomniał, że przecież z rozkazu biskupa miasto było odcięte od świata…Ale
w tym rzecz, że rozeszły się nico drogi naszych doświadczeń. Gdy my za
murami Arras obcowaliśmy z zarazą i głodem, Dawid ucztował w Gandawie. Nikt
nie wątpił w szczere współczucie księcia i jego pragnienie przyjścia nam z
pomocą. Ale co innego znaczy ratować, a co innego być ratowanym. Co innego
wreszcie – wiedzieć, a co innego znać. Książę bowiem wiedział, że śmierć
istnieje, gdy my ją znaliśmy. Wychynąwszy z otchłani, odczuwaliśmy coś w
rodzaju tęsknoty za tym doświadczeniem, które zostało nam dane i wzbogaciło
nas. Nikt w Arras nie wspominał głośno dni zarazy. Lecz myślano o nich
często. Jakby zawierały jakieś pokrzepienie i tajemnicę powierzoną tylko
nam, obywatelom tego miasto, której innym zdradzić niepodobna” (A.
Szczypiorski, Msza za miasto Arras)
IX
WSZYSCY TKWIMY W TYM SAMYM MROKU
Przez Ciebie, przez populistycznych polityków żerujących na ludzkich
emocjach jestem zapomniana. Przez Ciebie pojawiają się durne tarcze,
obrony online, na które nie mam możliwości. Nie mam, bo siedzimy
zamknięci w betonowej klatce. Studenci, dzieci, rodzice, dziadkowie,
wymieniają się krzykiem rozpaczy, każdy z innego powodu. Zamknęłaś mi
możliwości. Teraz każdy woli nie widzieć naszego problemu. Jak mam żyć
bez stresu ze świadomością, że terminy gonią, a ja wiem, że nie jestem
w stanie im sprostać. Pomaga mi rozmowa z przyjaciółmi z roku (...),
chociaż wszyscy tkwimy w tym samym mroku. Nie ma światełka w tunelu.
Nie ma rozmów władz z nami. Nikogo nie interesujesz ani Ty, ani my!
Liczy się dojście po trupach do władzy! Bo pojawiłaś się Ty, i pod
Twoją osłoną można omamić ciemny lud, zmieniając dokument, za który
krew przelewali moi krewni. Jesteś potężna, ale nie wieczna. A ja byłam
silna, a jestem załamana.
PIEKŁO ŻYJĄCYCH NIE JEST CZYMŚ, CO NASTANIE
„jeśli istnieje, jest już tutaj, jest piekłem, w którym żyjemy na co dzień,
które tworzymy, przebywając razem. Są dwa sposoby, aby nie sprawiało
cierpień. Pierwszy jest nietrudny dla wielu ludzi: zaakceptować piekło i
stać się jego częścią, aż przestanie się je dostrzegać. Drugi jest
ryzykowny i wymaga ciągłej uwagi i ćwiczenia: odszukać i umieć rozpoznać,
kto i co pośród piekła piekłem nie jest, i utrwalić to, i rozprzestrzenić”
(I. Calvino, niewidzialne miasta).
X
ZAWÓD JEST WE MNIE. INNY NIŻ CHCIAŁAM
Pojawiłaś się nagle, choć rozsądek podpowiadał mi, że kiedyś
nadejdziesz. Z dnia na dzień zniszczyłaś moje plany, marzenia nie tylko
na najbliższe miesiące, ale na całe życie. Początek roku spędziłam w
podróży, która dała mi porządnego kopa na start. To miał być mój rok!
Zwieńczenie wielu lat nauki, poświęceń, wyrzeczeń, koniec studiów,
obrona dyplomu i droga na aplikacje po wymarzony zawód. Dziś ten zawód
jest we mnie. Inny niż chciałam.
CZY MOŻESZ OBRAZIĆ SIĘ NA
płatki róży że nie
przypominają
korzenia?
XI
DAJ MI SCHOWAĆ W KĄT RĘKAWICZKI
Myślę, że jak odejdziesz to świat będzie lepszy. Będzie więcej
szacunku, życzliwości i przede wszystkim ludzie zaczną doceniać siebie
nawzajem…Myślę, że mój list zachęci Cię do tego, żebyś już
znikła...Naprawdę każdy Cię zapamięta, zapisałaś się na kartach
historii.. Żegnam Cię w moim pierwszym i myślę, że ostatnim liście do
Ciebie. Myślę, że po burzy nastaje słońce. Myślę, że to ty właśnie
byłaś taką burzą dla świata, ale teraz czas na słońce i radość. Daj
ludziom się cieszyć i daj mi schować w kąt rękawiczki i maskę...daj
ludziom tą niedocenianą rutynę. Twoja misja, zakończona sukcesem.
Żegnaj Kwarantanno, nigdy Cię nie zapomnę.
POWIEW WIATRU CIEŃSZY NIŻ
włos promień słońca na
dłoni piąstka
szczęścia
XII
BO CZEKANIE ZMIENIA…
Od dwóch lat byłam zamrożona na jednym celu. Czy wiesz jak to jest
pragnąć czegoś najbardziej na świecie i walczyć o to codziennie? Czułam
się zmęczona, miałam dość tej walki, czasem chciałam dać spokój. Każda
porażka zabierała część mojej nadziei, ale zawsze siła mojego
pragnienia wygrywała. I mimo porażek walczyłam dalej. I mimo, że
czułam, że w życiu nie mam na wiele rzeczy wpływu, a z wielu innych
pragnień świadomie rezygnowałam, żeby spełnić moje największe marzenie,
to wiesz co? Przynajmniej miałam wybór. Ten czas był taki ciężki... ale
był moim wyborem. Ty mi zabrałaś nawet ten wybór. Przez Ciebie nie mogę
walczyć. Muszę czekać. Nie wiem jak długo i na co. I bardzo Cię za to
nie lubię. Powoli oswajam się z tą myślą i zastanawiam się, czy jeśli
kiedyś uda mi się i dostanę to czego najbardziej pragnę, to czy będę
umiała się z tego cieszyć? Bo czekanie zmienia. Dla innych wyglądam
jakby stała w miejscu, a ja czuję się tak, jakbym wchodziła na bardzo
wysoką górę. Nie wiem co jest na szycie, ani kiedy tam dotrę. A teraz
ktoś mówi mi, że muszę się zatrzymać w drodze. A tu tak bardzo wieje,
że tracę orientację.
KOCHAMY CIĘ JAK DAWNIEJ. ALE INNY MAMY DZISIAJ SMAK
„Co niegdyś uchodziło w naszych oczach za radość – dziś okazuje się niczym
więcej, jak tylko koniecznością (…). Pragniemy ciszy, bezpieczeństwa i
spokoju. Nie szczycimy się naszym cierpieniem. Myślę nawet, że kiedy
wspominamy niedawne dni, więcej w nas wstydu niżeli chełpliwości. Ale w tym
rzecz, że jest to nasza niezbywalna własność. Nie można się w Arras wyrzec
tego cierpienia, nie można go scedować, nie można go wykorzenić. Jest ono
cząstką nas samych” (A. Szczypiorski , Msza za miasto Arras).
XIII
SKĄD TAKA WIZJA? MOŻE ZE SŁYSZENIA? MOŻE Z PLOTEK?
Jakoś tak wszystko jest ciężkie. Patrzę i widzę, coraz bardziej
upadające społeczeństwo. Jeszcze nie koniec. Do końca nam daleko.
Jeszcze nie wiemy, co to znaczy żyć w totalnie zdezorganizowanym,
upodlonym środowisku. Skąd taki pomysł, skąd taka wizja? Może bardziej
że słyszenia, z plotek o nieludzkim traktowaniu pacjenta przez osoby
pracujące w służbie zdrowia? I jakoś tak ciężej się robi (…). Że już
nie będzie lepiej. Że trzeba się pogodzić. Stwardnieć. Albo dać sobie
spokój z życiem i zakończyć doświadczenie wiecznie ponawianych
rozczarowań. I tak jakoś ciężej w tych czasach.
BACZCIE, CO ZNACZĄ SŁOWA…
„Albowiem może nadejść dzień, gdy w Brugii ryby zaczną śpiewać, ptaki będą
łowione na wędkę, ogiery dojone dla zdrowego mleka, a krowy siodłane pod
wierzch. Bo nie to jest – czym, jest, ale jakie jego imię! Co mówiąc, czuję
trwogę, która ściska za gardło” (A. Szczypiorski, Msza za miasto Arras). Ja zaś przypominam sobie:
kiedy już nic nie było do zrobienia
siostry miłosierdzia wyprowadziły go na słońce
ładny dzień składał obietnicę nieba
był zbyt słaby by powiedzieć dziękuję
XIV
NIE CHCĘ JUŻ STAĆ W MIEJSCU
Za długo tam byłam. Ale nie martw się – jestem cierpliwa, bo w końcu
nauczyłam się i cierpliwości. Poniekąd dzięki Tobie zrozumiałam, na
czym mi w tym dziwnym momencie życia zależy najbardziej. I
chciałabym...Wierzę, że mój czas nadejdzie, gdy tylko mi pozwolisz. Że
odważę się na rzeczy, o których myślę już zbyt długo. Że pozwolę sobie
na odwagę, o której marzę. I wierzę... Błagam, żeby ta cierpliwość się
opłaciła – w sposób, o jakim nawet nie śniłam.
GDZIEŚ STĄD MUSI BYĆ WYJŚCIE
„to więcej niż pewne.
Ale nie ty go szukasz,
to ono cię szuka,
to ono od początku
w pogoni za tobą,
a ten labirynt
to nic innego jak tylko,
jak tylko twoja, dopóki się da,
twoja, dopóki twoja,
ucieczka, ucieczka – ”
(W. Szymborska, Labirynt)
XV
OBCUJEMY ZE SOBĄ JUŻ TROCHĘ
a ja świadomie zwlekałam, zanim odważyłam się do Ciebie zwrócić.
Chciałam Cię poznać i oswoić... Pokazać Ci, że jestem silniejsza, niż
mogłoby Ci się wydawać. Że może kiedyś upadłabym pod ciężarem tego, co
teraz staram się uznawać za swego rodzaju przywilej.
GDY WYSCHNIE ŹRÓDŁO GWIAZD
będziemy świecić nocom
gdy skamienieje wiatr
będziemy wzruszać powietrze
(Z.Herbert, Napis)
XVI
MAM NADZIEJĘ, ŻE U CIEBIE DOBRZE, BO U MNIE WCALE.
Niestety nie jestem w stanie otrzymać pomocy, która być może jest a być
może za chwile będzie mi potrzebna (a być może nie?). Chodzi o pomoc
psychiatry z powodu potencjalnie nadchodzącej depresji. Psychiatra
przez telefon w świecie, w którym mamy do czynienia z technologiami
analizującymi barwę naszego głosu to dobry pomysł? Czy nie jest to
wymuszanie kolejnego etapu zaufania pacjenta - wymuszenie jego zaufania
do technologii? Ktoś kiedyś powiedział mi, że najciekawszy algorytm, o
jakim słyszał to analiza "ile jeszcze przetrwa związek" po barwie głosu
dwu rozmawiających ze sobą osób, które są w bliższej relacji ;)
Nawet przy założeniu, że ufam, a moja relacja z psychiatrą (tutaj
celowo posługuje się tym samym słowem) przetrwa ten kryzys to i tak nie
mogę dostać się na stronę psychiatry, bo się zwyczajnie nie otwiera. A
miała być to wizyta on-line przez stronę. Pozostała wizyta, rozmowa,
diagnoza i leczenie przez telefon. Ciężko w tych dzisiejszych
czasach...
Kwarantanno, czy inni też mają takie problemy? ;)
To dość retoryczne chyba pytanie. Zadam je więc inaczej:
Czy inni wiedzą, że mają takie problemy?
GROSZEK
“- Wcale nie trzeba wychodzić z domu, aby poznać świat - powiedziała nagle
Marta, gdy obierałyśmy groszek na schodach przed jej domem.
Zapytałam, jak. Może myślała o czytaniu książek, oglądaniu wiadomości,
słuchaniu Radia Nowa Ruda, włóczeniu się po internecie, przeglądaniu gazet,
chodzeniu na plotki do sklepu. Ale Marta miała na myśli bezowocność
podróży.
W podróżach trzeba zajmować się sobą, żeby dać sobie radę, patrzeć na
siebie na to, jak pasuje się do świata. Jest się skupionym na sobie, sobą
opiekuje. W podróżach zawsze w końcu natyka się na siebie, jakby samemu
było się celem. We własnym domu po prostu się jest, nie trzeba z niczym
walczyć ani niczego zdobywać. Nie trzeba pilnować połączeń kolejowych,
rozkładów jazdy, nie trzeba zachwytów i rozczarowań. Można siebie samego
zawiesić na kołku, a wtedy widzi się najwięcej.” (O. Tokarczuk, Dom Dzienny, dom nocny)