I
BRAKUJE MI CHOCIAŻBY MIJANIA SIĘ NA KORYTARZU Z OSOBAMI, KTÓRE ZNAM
Na początku wiadomość o braku szkoły ucieszyła większość osób, w końcu
mało kto lubi tam chodzić i się uczyć - w tym ja. Jednak z biegiem
czasu zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że to naprawdę jest mi
potrzebne, brakuje mi chociażby drogi autobusem i mijania się na
korytarzu z osobami, które znam. W domu czuje się, jak w jakimś
więzieniu, wpadam w okropną monotonnie i nie wiem, jaki jest dzień
tygodnia, gdy wstaję rano z łóżka, każdy dzień wygląda tak samo.
Brakuje mi wyjścia na dwór, kontaktu z przyjaciółmi i moją drugą
połówką, zawsze otrzymywałam od nich wsparcie, mogłam porozmawiać na
każdy temat i wiedziałam, że się zrozumiemy, rodzice nie zawsze
potrafią zrozumieć, co mamy na myśli, poza tym nie o wszystkim się
rodzicom mówi...
WIDOK Z OKNA WIDZIANY W ROZTARGNIENIU
„Co robić w te dni wiosenne, które teraz w pośpiechu nadchodzą? Dzisiaj
niebo było szare, ale gdy zbliżymy się obecnie do okna, staniemy zaskoczeni
i przyłożymy policzek do klamki okiennej. W dole światło zachodzącego już
niestety słońca widoczne jest na dziecinnej twarzy dziewczyny, która idzie
z wolna i ogląda się za siebie, lecz zarazem na tej samej twarzy można
dostrzec cień mężczyzny, który idąc szybciej, przybliża się do dziewczyny.
Potem mężczyzna ją mija i twarz dziecka jest zupełnie rozjaśniona” (F.
Kafka, Widok z okna, oglądany w roztargnieniu).
II
A TUTAJ MOŻNA BYĆ KIMŚ ANONIMOWYM
Przez większość dnia nie wychodzę nawet z pokoju, czuję, że to ja nie
potrafię się w tej sytuacji odnaleźć - moja siostra na to nie narzeka i
nie widać po niej, aby to ją ruszyło. Chciałam już parę razy pod
nieobecność rodziców w domu po prostu wyjść na zewnątrz i się przejść,
jednak podświadomość mi mówi, że to może źle się skończyć... Chociażby
mandatem, jednak nie tylko. Boję się, że po prostu zachoruję na tą
okropną zarazę - moi rodzice w pracy mają kontakt z innymi osobami,
wiem, że starają się zachować wszelkie środki ostrożności, ale maseczki
i rękawiczki podobno nie dają zbyt wiele. Przez większość czasu chce mi
się po prostu płakać z jakiegoś rodzaju bezradności, co prawda znajomi
starają się ze mną rozmawiać, w szczególności mój chłopak, bo wie jak
trudno znieść mi izolacje, jednak nie jest to to samo co zwykłe
spotkanie i rozmowa. Rozmowy z rodzicami ograniczają się do słów "jak
było na lekcjach" i odpowiedzi "jak zwykle". Nie pomyślałam, że będę
pisać o tym wszystkim jednak staram się sobie jakoś pomóc, psycholodzy
w szkole też proponują swoją pomoc, jednak nie chcę do nich pisać i
mówić o swoich problemach, bo nie wiem jak dalej się potoczy, a tutaj
można być kimś anonimowym.
MÓWIĄC NIE TYLKO DO SIEBIE
„Z moich snów wyśmiewają się na przemian puszczyk i sowa. Łasica morduje
bezwstydnie gołębie pod dachem facjaty, ich chrapliwy pisk i rzężenie
dobiegają mnie wśród ciszy przewracanych pod lampką kartek. Nie mam władzy
nad tym, co wydałam na świat, nie mam władzy nad tym, co kocham. Kartki,
które zapisuję, porywa wiatr, na mój głos nie odzywa się echo, wiatr kurzem
zasypuje oczy” (J. Hartwig, Bezsilna)
III
TU NA KAŻDYM KROKU CZAI SIĘ SPRZECZNOŚĆ
Teraz jakby wracają wspomnienia, dotąd wesołe, choć dziś rano pierwszy
raz klęłam, a potem płakałam, trochę ze wzruszenia. Zrozumiałam coś
ważnego. Nie wiem, jak to się stało, choć nie wiem też, czemu mnie to
dziwi, że wspomniałam mojego nauczyciela matematyki, który jedyne co
robił, to we mnie wierzył, motywował. Tłumaczył. Zawsze cierpliwy. Po
czasie dziwiło mnie, że nie wskazywał mi moich błędów, mimo że
nieustannie podnosił mi też poprzeczkę, a ja się dopiero uczyłam. Być
może również w to wierzył, że je sama znajdę. A może było ich po prostu
mało (…). Jednak dzisiaj wśród tych wielu, nie wiem nawet, czy
prawdziwych wspomnień, wyłaniałam się taka raczej dzisiejsza ja (…).
To, co zrozumiałam, to to, że na ludzi można różnie patrzeć. To jakby
osobny wątek. Wątek humanistyczny, że tu na każdym kroku czai się
sprzeczność. Tyle poglądów, każdy parami sprzeczny. Nie ma spójnego
człowieka, który jest czarno- biały, warto porzucić ten dawny
radykalizm, przestać krytykować i zacząć czuć. Tych wniosków jestem
pewna. Mimo, że mam za sobą bardzo trudny poranek, jestem dumna. Z
siebie. Czuję się warta, doceniona. I to właśnie taką osobą znów chcę
być.
BO TYLKO W GÓRZE, W ŚWIETLE JESTEŚMY DRŻĄCĄ ARTYKUŁOWANĄ WIĄZKĄ MELODII,
ŚWIETLISTYM WIERZCHOŁKIEM SKOWRONKOWYM
“– w głębi rozsypujemy się z powrotem w czarne mruczenie, w gwar, w bezlik
nieskończonych historii (...). Ile zdarzeń, ile dziejów, ile losów!
Wszystko, cośmy kiedykolwiek czytali, wszystkie zasłyszane historie i
wszystkie te, które się nam majaczą od dzieciństwa - nigdy niezasłyszane -
tu, nie gdzie indziej, jest ich dom ojczyzna. Skądże by pisarze brali swe
koncepcje, skądże by czerpali odwagę do wymyślania, gdyby nie czuli za sobą
tych rezerw, tych kapitałów, tych rozliczeń stokrotnych, którymi wibrują
Podziemia. Co za plątanina szeptów, co za mruczący gwar ziemi! (...).
Idziesz z przymkniętymi oczyma w tym cieple szeptów, uśmiechów i
propozycji, nagabywany bez końca, nakłuwany tysiąckrotnie pytaniami jak
milionami słodkich ssawek komarzych. Chciałyby, byś wziął coś od nich,
cokolwiek, szczyptę choć tych bezcielesnych, szepczących dziejów, i przyjął
to w swe młode życie, w krew swoją, i ocalił, i żył z tym dalej. Bo czymże
jest wiosna, jeśli nie zmartwychwstaniem historii ” (B. Schulz, Wiosna)
IV
CZAS SOBIE PŁYNIE I NIC GO NIE ZATRZYMA
Nawet Ty Kwarantanno nie masz takiej mocy. Ty możesz tylko mnie
zatrzymać tu w domu, lub zabrać w inny wymiar czasoprzestrzeni. Moja
aktualna przestrzeń, choć pełna Ciebie, jest samotna. Samotność tak jak
czas i przestrzeń jest dziwna. Byłam sama, lecz nie byłam samotna.
Teraz wciąż jestem sama, lecz dodatkowo samotna. Samotność boli. Ból
otwiera oczy. Dostrzegłam niezrozumienie. Potrzebuję wsparcia w
myślach, poglądach i w tym, co czuję. Droga Kwarantanno, namieszałaś w
moich relacjach. Czas i przestrzeń to relacja obiektów. Teraz obiektem
jesteś Ty i moje wnętrze. Wnikam w nie jak we Wszechświat, którego
rozumem nie pojmuję. Droga Kwarantanno, jesteś tylko zdarzeniem. Jesteś
chwilą o określonej, choć nieznanej mi długości, zaistniałej w mojej
rzeczywistej przestrzeni, którą niewątpliwie zmienisz. Dzięki Tobie
Kwarantanno zmieni się też moja czasoprzestrzeń. Nic już nie jest takie
samo, i nic nie będzie tak jak przedtem. Coś przeminęło. Coś się
zmieniło. Tu i teraz nową mam świadomość. Ty odejdziesz. Ona zostanie i
pójdzie wraz ze mną w kierunku zwanym przyszłością.
UPŁYWANIE DNI I NOCY
dokąd – do czasu
czy można tam
dojść
którędy bez
kiedy
V
KTÓRZY SĄ ZAMKNIĘCI Z KIMŚ KOGO KOCHAJĄ
Odebrałaś mi wszystko, plany na przyszłość, spokój, marzenia, pracę. To
ostatnie zabolało mnie najmocniej. Brak pracy i nikła w najbliższej
przyszłości szansa na znalezienie nowej jeszcze bardziej uzależni mnie
od mojego męża-dręczyciela, z którym jestem teraz zamknięta w domu... z
którego nie ma już ucieczki w pracę. Żyję w ciągłym napięciu, jak dziki
zwierz przyczajony do ataku, w ciągłym poczuciu zagrożenia, w lęku. Nie
umiem bez trwogi patrzeć w przyszłość, nie umiem sobie zwizualizować
celu. Nie mam z kim porozmawiać o moim strachu, o utracie pracy, o
niepewności. Z dręczycielem codziennie się kłócę, co jeszcze bardziej
potęguje moje wyizolowanie. Boję się, często w nocy budzi mnie
paraliżujący lęk. Dlaczego nas tak doświadczasz? Zazdroszczę tym,
którzy są zamknięci z kimś kogo kochają, kto jest im życzliwy, z kim
mogą dzielić troski. Ja jestem w klatce z bestią w koronie.
TĘSKNOTA JEST JAK ZIARENKO
W nierównych zapasach z Glebą.
Wierzące, że jego orędzie
Czyjeś oczy wreszcie dostrzegą.
Okoliczności – Pora, Klimat –
Ziarenku nie są wiadome –
Jakąż musi osiągnąć Niezłomność,
Zanim Słońce weźmie je w dłonie!
(E. Dickinson, Wiersze wybrane)
VI
NIE MOGĘ ZŁAPAĆ BALANSU MIĘDZY MYŚLENIEM…A NIE MYŚLENIEM WCALE
Sprawiasz, że nie czuję najmniejszego poczucia winy za swoje
nieróbstwo. Sytuacja, która dotknęła nas wszystkich wyłączyła mi
wszelkie odruchy samozachowawcze, mobilizację i wysyłanie prac na
uczelnię(zawsze były na parę minut przed deadlinem, ale były!). Czuję,
że mogę na zaliczyć semestru, a i tak nie potrafię się tym przejąć na
dłużej niż parę chwil, tak by ta myśl była w jakiś sposób motywująca.
Boję się momentu kiedy się skończysz i wszystkie problemy, które
ignorowałam wysypią się na mnie lawiną. Nie mogę złapać balansu między
myśleniem o problemach za dużo, a nie myśleniem wcale.
MOJE MYŚLI NIE ZOSTAWIAJĄ W SPOKOJU
niczego z czym się zderzą
zrodzone w ciemności
wszystko i nic
jasne
VII
CZUJĘ, JAKBYŚ ZAMKNĘŁA MÓJ UMYSŁ W KLATCE
Przytłacza mnie klaustrofobiczna duszność, chcę uciec myślami, ale nie
mam gdzie. Podwójna dawka leków sprawia, że czuje powierzchowny spokój,
ale na ile jest to spokój, a na ile odrętwienie, skoro jakakolwiek
próba działania kończy się upadkiem pod balastem niewidzialnych cegieł
przywiązanych do moich rąk ciężkimi łańcuchami. Zabrane z życia dni,
pełne pustych ruchów i niemocy. Piętrzące się niewypełnione obowiązki,
na które nie potrafię znaleźć siły. Nie mogę się z tobą dogadać
kwarantanno, zabrałaś mi wiele środków potrzebnych do przetrwania, a ja
uświadomiłam sobie, że gdy tylko życie wymyka się spod mojej kontroli,
rozpadam się na kawałki, każdego dnia na od nowa. Z tyłu głowy zaś,
nieustannie trwa myśl, że to wszystko moja wina – nieumiejętności
asymilacji, znalezienia siły i pozytywów, nieradzenia sobie z życiem.
KLATKA POSZŁA SZUKAĆ PTAKA
„To, czego nie da się zniszczyć, jest jedno; każdy człowiek z osobna jest
niezniszczalny i zarazem jest to cecha wspólna wszystkim – to tutaj
zawiązuje się ta bezprzykładna łączność między ludźmi, której przerwać nie
sposób” (F. Kafka, Aforyzmy z Zűrau).
ruchy pióra
zastępują
kroki
szum czasu w
liściach
papirusu
VIII
KTÓRA JEST WDZIĘCZNA
Jednak dzisiaj wśród tych wielu, nie wiem nawet, czy prawdziwych
wspomnień, wyłaniałam się taka raczej dzisiejsza ja. (...) Jednak
jakbym wróciła do swojej starej formy. Tej nieco bardziej
optymistycznej, która, gdy widzi uśmiech, odwzajemnia, a nie jak dotąd
myśli, że ktoś kpi lub wyśmiewa. Która jest wdzięczna. Która wierzy, że
ludzie umieją podejmować swoje własne decyzję, że mają coś jakby
intuicję. Nie wiem jak określić, przez ostatnich kilka lat moja
intuicja podpowiadała mi czarne tłumaczenia i wizje. Teraz zbudził się
lekki wiosenny wicher, porwał pąki kwiatów do woni, zapyliły się
jabłonie a Ogród wkrótce zaczerwieni się od jabłek.
SPACER W TOTALNIE DZIKIM MIEJSCU WZDŁUŻ KORYTA RZEKI.
Nieuczęszczana droga wiodąca nie wiadomo skąd i dokąd urywa się na
pochylonym drewnianym płocie - TEREN PRYWATNY. WSTĘP WZBRONIONY. Wytarta
czcionka opowiada tajemnicę pustego miejsca po kimś. Dzieci pytają, czemu
tu jest zamknięta droga, a Ogród wkrótce zaczerwieni się od jabłek.