Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Droga Kwarantanno!

Rozpoczynamy inicjatywę „Listy do Kwarantanny”. Opisanie swoich przeżyć, zebranie myśli może pozwolić uporządkować to trudne doświadczenie. Może chronić przed odreagowaniem.

 

Kwarantanna jest paradoksem: dla zachowania życia, rezygnuje się z pewnych jego aspektów. Zamknięcie w czterech ścianach kwarantanny można porównać do życia w gabinecie luster; gdzie nie spojrzysz - tam Ty. Dla niektórych może być to trudne doświadczenie. Nasze mieszkania i domy nagle stają się bezludnymi wyspami pośród oceanu samotności. 

Kwarantanna jest szczególnie trudna dla uciekających na codzień od siebie; podczas kwarantanny też będą próbować ucieczki. Niektórzy będą chcieli przebić głową mur. 

Przed tą pustką uratować może jednak nadmetraż wyobraźni.

Dlatego rozpoczynamy inicjatywę „Listy do Kwarantanny”. Opisanie swoich przeżyć, zebranie myśli może pozwolić uporządkować to trudne doświadczenie. Może chronić przed odreagowaniem. 

Ja to działa?
List możesz wysłać na adres specjalnej skrzynki droga.kwarantanno@apple.phils.uj.edu.pl lub przez formularz online, zupełnie anonimowo, niczym list wetknięty w butelkę i rzucony w morze…  Możesz podpisać się imieniem, inicjałem, pseudonimem, możesz pozostać całkowicie anonimowa/ anonimowy. Nie zbieramy żadnych danych. 

Pamiętaj, list adresujesz do Kwarantanny, a nie konkretnej osoby. Piszesz do Kwarantanny i z kwarantanny. Wyobraź sobie, że Kwarantanna staje się postacią. Co chciałabyś/ chciałbyś jej powiedzieć? 

Listy czytał będzie zespół psycholożek i psychologów pod kierownictwem prof. Małgorzaty Opoczyńskiej-Morasiewicz z Instytutu Psychologii UJ. Na wybrane wątki i myśli odpowiadać będziemy w listach, które regularnie publikowane będą poniżej. W naszych odpowiedziach publikować będziemy też fragmenty Waszych listów.

 

 

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Listy do Kwarantanny z 17 kwietnia 2020

I

TU I TERAZ CZAS OSZALAŁ

Nie mogę oddychać. Na niebie świeci niemal letnie słońce. Wokoło roślinność rozkwita tak szybko. Choć teraz jestem bardziej skupiona niż zwykle, to moje oko nadal nie nadąża za pąków rozkwitem. Zbyt szybko się to dzieje. Dawniej też tak było. Też pędził w nieznane mój czas. Jednak tu i teraz czas oszalał. Nabrał niezwykłej dynamiki w szaro-czarnych odcieniach. On pędzi, ja chcę się schować. Boję się czerni. Czas jest niczym tornado. Przyszłości już nie ma. Dawniej była odległą ciemną przestrzenią, przed którą kryłam myśli zalane łzami. Szłam w stronę marzeń. Moje oczy się śmiały. Teraz nie wolno mi marzyć. Zbyt kruche są marzenia. Trzydzieści dni wcześniej chodziłam po górach i lasach. Ich już dla mnie nie ma. Lasem oddychało całe moje ciało. Śmiały się oczy. Cieszyło serce. Tak jak wtedy, gdy jesienią byłam w Bieszczadach. Tak bardzo cieszyło się serce, że aż wyskoczyło z ciała i pozostało w czerwonej jarzębinie na Bukowym Berdzie.

 

GDZIE CHOWA SIĘ CZAS
skoro niewiele
trzeba by

wrócił do mnie w deszczu
wspomnień zamieniając
każde teraz w

rwący potok życia
którym
płynie

 

 

II

NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, AŻ BĘDĘ MOGŁA POJECHAĆ GDZIEŚ DALEJ

Teraz nikt mi nie zawraca głowy i mam czas dla siebie. Tylko chciałabym zrobić już to prawo jazdy. Kiedy będą egzaminy? Czy zdam? Ile jeszcze będę musiała siedzieć z jakimiś typkami w samochodach i słuchać pouczeń? To się wlecze od miesięcy i kiedyś znowu będę musiała do tego wrócić i znowu jeździć do miasta i znowu sterczeć tam pół dnia czekając na egzamin po którym się popłaczę, bo to jest jakiś koszmar. Niczego się nie nauczyłam na kursie, dopiero na jazdach dodatkowych, ale teraz mam przerwę, to pewnie znowu wszystko zapomnę :( Mam już samochód (…) i nie mogę się doczekać, aż będę mogła nim pojechać gdzieś dalej niż do sklepu; mam tysiące potrzeb, marzeń, planów z nim związanych, ale na razie siedzę i czekam i nic nie mogę zrobić. Czy kiedyś będę mogła? Nie wiadomo. Chciałabym już znowu iść na ten egzamin, ale z drugiej strony tak bardzo się cieszę, że nie muszę teraz o tym myśleć, bo jest kwarantanna. Rozumiesz, o co mi chodzi, kwarantanno?

 

CHCIAŁBYM, ŻEBY ISTNIAŁY MIEJSCA STAŁE NIERUCHOME NIENARUSZALNE

„nietknięte i niemal nietykalne, niezmienne, zakorzenione; miejsca, które by były odniesieniami, punktami wyjścia, źródłami (...). Takie miejsca nie istnieją i właśnie dlatego, że nie istnieją, przestrzeń staje się pytaniem, przestaje być oczywistością, przestaje być wcielona, przestaje być przywłaszczona. Przestrzeń jest wątpliwością: cały czas muszę ją zaznaczać, wyznaczać; nigdy do mnie nie należy, nigdy nie jest mi dana raz na zawsze, cały czas muszę ją zdobywać. Moje przestrzenie są kruche: czas je zużyje, zniszczy: nic już nie będzie przypominało tego, co było, moje wspomnienia mnie zdradzą, zapomnienie przeniknie do mojej pamięci, będę oglądał kilka pożółkłych fotografii z urwanymi brzegami i niczego na nich nie rozpoznam (…). Przestrzeń znika tak, jak piasek, który przesypuje się między palcami. Czas ją zbiera, pozostawiając mi jedynie bezkształtne strzępy. Pisać: próbować coś zatrzymać w najdrobniejszych szczegółach, sprawić, żeby coś przeżyło: wyrwać kilka wymiernych okruchów pustce, która się pogłębia, pozostawić gdzieś wyżłobienie, jakiś ślad, dowód czy kilka znaków (G. Perec, Przestrzenie)

 

 

III

PRZYPOMNIAŁAŚ MI

jak świetnie potrafię coś ugotować, jak wiele domowych spraw zaniedbywałam, jak sama siebie potrafię rozbawić i jaka w tym wszystkim potrafię być twórcza! Dzięki Tobie mój pokój stał się miejscem, w którym chcę przebywać. Zaczęłam lubić swoje towarzystwo, dostrzegam wreszcie jak potrzebowałam przestrzeni, aby zrozumieć, że moje myśli mnie nie zabiją, że bycie tutaj nie sprawi, że nie ma mnie wcale. No i w końcu odpoczywam, w końcu mam czas dla siebie. I chcę Ci za to podziękować, za relacje z samą sobą i za to, że już wiem, że w tych czterech ścianach potrafię być dla siebie dobra. To cenne. Mówią, że od relacji z samym sobą trzeba zacząć, aby później móc budować głębsze z drugim człowiekiem. No i zaczęłam kwarantanno.

 

"ON[A] SIĘ NIE LICZY

Jego[Jej] nie ma"

A droga do siebie czasem najdłuższa...

"...a bliźniego swego,

jak siebie samego..."

 

 

IV

MOJEGO ŻYCIA TOWARZYSKIEGO

nigdy nie było więc dzień jak co dzień. Dzień w dzień to samo. Owszem są różne udziwnienia, dodatkowe atrakcje jak z filmu. Ale wszystko jedno czy ubiorę się na czarno czy na brązowo, czy ubiorę rękawiczkę czy schowam ręce do kieszeni. Czy będę czekać w kolejce przed sklepem, czy wewnątrz sklepu. Wszystko jedno. Przysięgam że mnie nie wzruszasz ani nie ziębisz. Jak ktoś nie istniał to nagle nie zacznie istnieć uświadamiając sobie że coś stracił bo nic nie straciłam.

 

“FILM MOŻNA ZROBIĆ TYLKO O LUDZIACH,

a jeśli robi się film o nich, to nie można go nie zrobić o więziach, które ich łączą. Czasami są to więzi miłości, czasami przyjaźni. Mogą to być też relacje: uczeń – mistrz. Różnie to bywa, ale inaczej po prostu się nie da…”

(Andrzej Jakimowski)

 

 

V

PODOBNO W KRAKOWIE OD PÓŁNOCY DO CZWARTEJ NAD RANEM GASNĄ WSZYSTKIE ŚWIATŁA

Boję się, że po Twoim odejściu będzie tak samo – jako społeczeństwo będziemy piąć się w konsumpcjonizmie, nadprodukcji, pędzie, wykorzystywaniu zwierząt, eksploatacji Ziemi, która teraz bierze głęboki oddech... Podobno w Krakowie od północy do czwartej nad ranem gasną wszystkie miejskie światła – jak bardzo chciałabym rozkoszować się tym widokiem, tym spokojem, a może niepokojem? Bo to przecież takie dziwne, a jednocześnie takie ekscytujące i dobre.

 

PIERWSZE WRAŻENIE Z TEGO NIESAMOWITEGO SPEKTAKLU JEST DZIWNIE OBEZWŁADNIAJĄCE

“Zazwyczaj nie można długo patrzeć w niebo. Ktoś, kto publicznie gapi się w górę, przeszkadza przechodniom i peszy ich. A to, co da się dojrzeć, i tak jest poprzecinane kominami i wieżami kościołów, służy co najwyżej jako tło dla człowieka, zapowiada deszcz albo dobrą pogodę (…). Kiedy jednak człowiek leży na wznak i patrzy prosto przed siebie, niebo okazuje się czymś tak dalece innym, że aż można doznać wstrząsu. Więc to wszystko bezustannie się dzieje, a my nic o tym nie wiemy! – całe to nieprzerwane powstawanie kształtów i rozpraszanie ich, to zbijanie chmur w jedną masę i potężne szeregi statków czy wozów ciągnących od północy na południe, to ciągłe spuszczanie i podnoszenie zasłon światła i mroku, permanentny eksperyment ze złotymi spustami i błękitnymi cieniami, naciąganie welonu na słońce i zdzieranie go, konstruowanie skalnych szańców i rozdmuchiwanie ich – a więc cała ta niekończąca się działalność, której towarzyszy zużycie Bóg wie ilu milionów koni mechanicznych energii, jest zostawiona sama sobie, rok w rok toczy się, jak się jej żywnie podoba” (V. Woolf, O chorowaniu)

 

 

VI

A!

I zapomniałabym o jeszcze jednym. Mam dla Ciebie Kwarantanno ciasto świąteczne, święcone jajka i zająca z czekolady. Smacznego ! I do jutra, zrelaksujmy się.

 

STAROPOLSKA GOŚCINNOŚĆ...

Gość w dom-Bóg w dom...

Czym chata bogata, tym rada…

 

 

VII

POTRZEBUJĘ

gestów, które można dostrzec tylko gołym okiem.

 

TAKICH NIE ZAPOŚREDNICZONYCH?

a może?

"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"?

(A. de Saint Exupery Mały Książe)

 

 

VIII

DROGA KWARANTANNO, TROCHĘ NIE UMIEM SOBIE Z TOBĄ PORADZIĆ.

Myli mi się dzień z nocą, odpoczynek z pracą. Sprawiasz, że bardzo tęsknie za bliskimi, ale też za moim codziennymi zwyczajami. Pierwszy raz od dawna utknęłam z rodzina pod jednym dachem. Już zapomniałam jak to jest żyć mamą tatą i bratem.

 

“NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE BĘDĘ PŁAKAĆ,

ale się rozpłakałam. [...] Odwrócił się i wyszedł. Waleczna tkała na krosnach ustawionych pod oknem w drugim pokoju. Gdy matka wróciła do domu, powiedziała:

No i poszedł, Wierzbo.

Twarz mojej matki była blada i pomarszczona.

Porzuciłam tamto imię. Wrócę do pierwszego.

Pipil - powiedziała babka miękko jak matka wymawiająca imię dziecka. Pokręciła głową.

Od tamtego dnia matka nie reagowała na swe środkowe imię Wierzba i kazała ludziom nazywać się Pipil, choć niektórzy byli temu niechętni. Wrócić do pierwszego imienia to jak wrócić do ziemi; i choć rudoboczny pipil nie całkiem mieszka w niebie i często bywa na ziemi, dziobiąc ziarno z drobiem, a z przepiórkami nasiona, jak również nie całkiem jest dziki, bo przechadza się po wspólnych częściach miasta, to jednak pochodzi z czterech domów i do nich powraca, i jego imię powinno przyjść do kogoś, kto czyni podobnie.” (Ursula Le Guin Wracać wciąż do domu)

 

IX

ZBYT KRUCHE SĄ MARZENIA

Droga Kwarantanno, Jesteś mi bardzo droga. Tak dużo mnie kosztujesz, że nawet nie potrafię tego wycenić. Materialnie mam mało. Właściwie to nie mam prawie nic. Niewiele, więc mogę stracić, gdy niepewność wreszcie stanie się bardziej jasną niby pewnością. Kwarantanno droga, więzisz mnie w swych ramionach już trzydziesty dzień. Doceniam Twoją troskę. Dziękuję, że dbasz o moje zdrowie. Nie trzymaj mnie jednak tak mocno. (…) Choć teraz jestem bardziej skupiona niż zwykle, to moje oko nadal nie nadąża za pąków rozkwitem. Zbyt szybko się to dzieje. Dawniej też tak było. (…) Przyszłości już nie ma. Dawniej była odległą ciemną przestrzenią, przed którą kryłam myśli zalane łzami. Szłam w stronę marzeń. Moje oczy się śmiały. Teraz nie wolno mi marzyć.

 

“OKOŁO ROKU 1782 WIEŻĘ STRACHU ODRESTAUROWANO

i otoczono jak obrożą murem przewyższającym znacznie rosłego mężczyznę, by dać w niej schronienie trędowatemu i odizolować go całkowicie od świata. Nieszczęśnik pochodził z małego księstwa Oneglia na wybrzeżu liguryjskim, nabytego przez Savoiow w XV stuleciu. Nie wiadomo dokładnie w jakim był wieku gdy go przywieziono do wieży, w której miał umrzeć, ale sądzić można, że nie przekroczył jeszcze dwudziestu lat. Szpital maurycjański w Aoście zobowiązał się dostarczać mu żywność, a władze miejskie zaopatrzyły go w trochę mebli i w narzędzia ogrodnicze. (…)

Czym się zajmował w tak głębokiej samotności? Zadawszy to pytanie, podróżny dorzucił: — Wyznaję, że wieczna samotność przeraża mnie; nie potrafię jej sobie wyobrazić.

— Ten kto kocha swoją celę — odparł Trędowaty — znajdzie w niej spokój.”

Gustaw Herling-Grudziński, Wieża

 

X
DOPADŁABY MNIE REZYGNACJA CHOĆ W SUMIE NIE WIEM Z CZEGO SKORO JUŻ MI NIC NIE ZOSTAŁO…

Póki co drugą godzinę siedzę, wspominam i płaczę, pewnie się dziwisz dlaczego. To też przez te leki, jak je biorę to nie czuję żadnych emocji, ani zdenerwowania, ani lęku, ani strachu, ani radości, ani smutku, niczego. Jestem kompletnie wyzuta z jakichkolwiek uczuć. A jak zapomnę ... to wręcz przeciwnie, wszystko wraca, staje jak żywe przed oczami (…). Ale to podobno dla mojego dobra, negatywne emocje mogłyby wiele złego uczynić z moim życiem. Zwłaszcza teraz, w samotności, bez celu, bez planu na kolejny dzień. Dopadłaby mnie rezygnacja. Choć w sumie nie wiem z czego skoro już mi nic nie zostało…


DO CIEBIE SIĘ ZWRACAM, SZTUKO POEZJI,
która co nieco wiesz o specyfikach zdolnych
zagłuszyć ból – przez Wyobraźnię i Słowo.

To rana otwarta przez okropny nóż.
Przynieś mi Sztuko Poezji, twoje leki,
abym, bodaj na chwilę o ranie zapomniał
(Kawafis, Melancholia Jazona Kleandra, poety w Kommagenie, 595 r. po Chr.)

 

 

XI

MAM NADZIEJĘ, ŻE DZIŚ W NOCY POBĘDZIEMY RAZEM

Bo do mnie wrócą pewnie demony tamtego czasu, sceny przemocy, strachu, bólu, uwięzienia. PTSD wyleczone, już nie pojawia się z mojej kartotece, przypominają mi o nim tylko resztki leków w szufladzie, a jednak dalej nie potrafię o tym mówić, może zapomnę ? Mimo wszystko ciekawa jestem co będziemy jutro robiły. A w sumie to już dzisiaj. Niby święta ale czuję już lęk bo nie pracowałam dziś ani wczoraj. Odpisywałam tylko jak już ktoś napisał, nic nowego nie zrobiłam. Już nie pamiętam jak to jest się relaksować, odpoczywać, co wtedy się robi ? Ostatnie prawdziwe wakacje to te z przyjaciółmi na obozach harcerskich, wyjazdach zagranicznych itp Dawno temu, z 10 lat już minęło. Potem na wakacje nie było czasu, a potem były wakacje ale wspominam je gorzej niż jak ich nie było. Więc zrelaksowałabym się z Tobą jutro ale pewnie lęk mi nie pozwoli. Choć kwarantanna to może takie trochę wakacje ? Inny rodzaj odpoczynku ? Więc może Ty popracujesz ze mną ? Może naukę relaksu zacznę od oglądnięcia jednego filmu do snu ? Żebym nie zasypiała przy pracy na klawiaturze ? Myślę, że dobrze że jesteś, może mi w tym pomożesz?

 

KOLEJNA NOC

W tym mroku
zamarzłymi
dłońmi
rozróżniam
własną
twarz

Widzę się
porzucony
w nieskończonym

(Giuseppe Ungaretti, Kolejna noc, Vallone, 20 kwietnia 1917)

 

 

XII

DUSZĘ SIĘ W PRZYTULNYCH POŻYCZONYCH CZTERECH ŚCIANACH

Jestem tu prawie sama. Ja, pies, kot i internet. Moje okno na świat. On stał się moim przyjacielem. Dziwny to przyjaciel. Rani mnie okrutnie widokami górskich i leśnych pejzaży. Rani mnie słowami, które, choć nie chcę, to słyszę. Słowa nie mieszczą się w mojej głowie. Są niesprawiedliwe. Nierealność przeobraża się w teraźniejszość science fiction (...). Droga kwarantanno, nie mogę w nocy spać. Moje myśli malują w głowie czarne obrazy. Nie wiedziałam, że czerń tyle ma odcieni. Już nie płaczę. Twoja troska odebrała mi łzy. Twoje ciepło rozpaliło moje ciało i umysł. Jestem wulkanem. Mam w sobie gęstą lawę zlepioną ze złości, gniewu i wściekłości. Wypuść mnie, bo wybuchnę! Nie wiem, co się wtedy stanie. Kwarantanno droga, oddaj mi marzenia. Daj mi pewność jutra, ciszę, spokój, nadzieję i żywego, uśmiechniętego człowieka. Jego chętnie przytulę. On da mi wsparcie, którego tak bardzo potrzebuję. Droga Kwarantanno, siedząc, w tych czterech ścianach czuję, że cenny czas marnuję. Mój czas! On ma początek i koniec. Tu i teraz jestem tu! Uwięziona w Twoich raniących objęciach. Wiem, że gdy zezwolisz mi otworzyć drzwi domu, to już nigdy nie będę wolna. Wolność to przeszłość, która już nigdy nie powróci. Smutno mi…


ZAWIESZAM OBRAZY MYŚLI NA ŚCIANACH RZECZY
próbuję odgadnąć czemu te skoro do pomyślenia były inne

nie martwię się o podobieństwo obrazu i rzeczy
zbyt jest przypadkowe by zależało ode mnie

zawieszam obrazy a one odpadają
jakby ściana rzeczy też była wymysłem

 

 

XIII

LICZYŁO SIĘ TYLKO TU I TERAZ

Ciekawe czy na przestrzeni lat i Twojej wędrówki widzisz zachodzące zmiany w ludziach i naturze ? Pewnie tak i pewnie gdybyś mogła, to byś już wcześniej ludzkość ostrzegła. Choć pewnie ostrzegałaś, ale oni nie słuchali. Liczyło się tylko tu i teraz. Teraz zdobyć najwięcej, wspiąć się najwyżej, dojść najdalej. A później ? Później nie istniało i nie istnieje. Konsekwencje zbyt oddalone w czasie, żeby o nich myśleć. Najdroższy samochód można mieć już jutro, a zaniknięcie pór roku nastąpi przecież za kilkadziesiąt lub kilkaset lat. Tu i teraz nie ma czasu na myślenie, a Ty już tyle przeszłaś, tyle widziałaś, tylko przeżyłaś, opowiedz mi o tym, chętnie posłucham !

 

ODKĄD PRZESTALI WIERZYĆ
w bogów

zaczęli bać się
śmierci w

którą nie wierzyli
myśląc że

jest pomyłką

człowieka

 

 

XIV

PSYCHIATRA PRZEZ TELEFON?

Niestety nie jestem w stanie otrzymać pomocy (…). Chodzi o pomoc psychiatry z powodu potencjalnie nadchodzącej depresji. Psychiatra przez telefon w świecie, w którym mamy do czynienia z technologiami analizującymi barwę naszego głosu to dobry pomysł? Czy nie jest to wymuszanie kolejnego etapu zaufania pacjenta - wymuszenie jego zaufania do technologii? (…). Nawet przy założeniu, że ufam, a moja relacja z psychiatrą (tutaj celowo posługuję się tym samym słowem) przetrwa ten kryzys to i tak nie mogę dostać się na stronę psychiatry, bo się zwyczajnie nie otwiera. A miała być to wizyta on-line przez stronę. Pozostała wizyta, rozmowa, diagnoza i leczenie przez telefon. Ciężko w tych dzisiejszych czasach... Kwarantanno, czy inni też mają takie problemy? ;).To dość retoryczne chyba pytanie. Zadam je więc inaczej: Czy inni wiedzą, że mają takie problemy?

 

CZYTNIK LINII PAPILARNYCH

Kładziemy palec
na czytniku linii papilarnych
i zaczynamy się kochać.

nasze wirtualne pliki ciał
w albumach
blogach
w notesach znajomych.
Nowe zdarzenia
Nowe polubienia.

(…).

Całujemy się
z miliardami ust

(E. Lipska, Czytnik linii papilarnych)

 

 

XV

DZIĘKUJĘ CI ZA TO, ŻE JESTEŚ

Dzięki Tobie mam czas na podróże do wnętrza siebie, mam czas dla rodziny, mam czas na zaległości książkowe, na filmy i seriale, mam czas na zaległe artykuły i blogi, mam czas żeby się wyspać, żeby przeanalizować swoje życie... mam czas na zastanowienie się: co dalej? Mam czas na kursy online. Mam możliwość tęsknoty za tym, czego wcześniej nie widziałam i nie doceniałam (za niektórymi osobami z pracy, za ludźmi ze szkoły policealnej, za spacerem, za normalnymi zakupami, za jazdą autem bez celu) (…). Jestem introwertyczką, mam depresję, ale radzę sobie całkiem nieźle. Chyba byłaś mi potrzebna, i mam wrażenie, że nie tylko mi (…). Czynisz dużo dobra dla tego świata, dla ludzi, dla zwierząt. Wcale nie jesteś tylko zła (…). Nie doskwierasz mi tak bardzo jak innym... jak innym, których styl życia znacznie różnił się od mojego. Jest mi przykro i współczuje takim osobom... próbuję wyobrazić sobie, jak im jest ciężko... Szkoda, że nikt nie próbuje wyobrazić sobie jak ciężko jest osobom z depresją i introwertykom podczas " normalnego tempa życia".

 

PRZESTAJEMY BYĆ ŻOŁNIERZAMI ARMII WYPROSTOWANYCH

„W zdrowiu musimy utrzymywać pozory i nieustannie się wysilać: aby się porozumiewać, aby cywilizować, dzielić, uprawiać pustynię, kształcić tubylców, całymi dniami wspólnie pracować, a nocami hasać. W chorobie te pozory ustają. Natychmiast chcemy iść do łóżka albo, zapadłszy się głęboko w poduchy fotela, opieramy nogi na jakimś podnóżku, przestajemy być żołnierzami armii wyprostowanych, dezerterujemy. Oni idą dalej na bitwę. My, wśród patyków, spływamy z nurtem rzeki, rozrzuceni wśród opadłych liści na trawniku, nieodpowiedzialni i nieporuszeni, i być może po raz pierwszy od wielu lat zdolni do rozejrzenia się wokoło czy spojrzenia w górę – na przykład do spojrzenia w niebo” (V. Woolf, O chorowaniu)

 

 

XVI

CO ZŁEGO UCZYNILIŚMY TEMU ŚWIATU, ŻE GO OD NAS ZABIERASZ?

Jestem na Ciebie wściekła. Pozbawiłaś mnie życia, na które tak długo pracowałam. Pozbawiłaś mnie radości i przynależności. Sprawiłaś, że bliskie mi osoby myślą o śmierci, w oczy wielu z nich zajrzała bieda i głód. Dlaczego karzesz nas wszystkich? Czy to my wszyscy uczyniliśmy coś złego temu światu, że go od nas zabierasz?

 

ŻYCIE - PROMYK ŚWIATŁA
umykający w
ciemność

dlaczego?

 

 

XVII

O CORAZ WIĘKSZYM POPADANIU W OTYŁOŚĆ JUŻ NIE WSPOMNĘ

Nie mogę usiedzieć w domu, wszystko mnie denerwuje, domownicy mnie wkurzają. Mam problemy ze snem, niby jestem zmęczona, ale budzę się po 2-3 razy po północy i trudno mi zasnąć ponownie. Coraz trudniej mi się dogadać z mężem, on ma swoje humorki i obraża się na bzdety, nie chce o tym rozmawiać i milczy, a ja mam poczucie winy. O coraz większym popadaniu w otyłość już nie wspomnę, ta separacja to u mnie ciągłe podjadanie najchętniej słodyczy, a później wyrzuty sumienia.

 

PUSTE KORYTARZE TWOICH OCZU
gdzie jestem?
 

 

XVIII

NIE WIDZĘ ŁEZ, ROZPACZY, BEZRADNOŚCI…TYLKO MOJE

Często płaczę, mam Ciebie już tak bardzo dość. Dość niepewności, którą wprowadzasz. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, kiedy to się skończy, tak bardzo chciałabym wiedzieć, co mam zrobić z kwestią mojego najmu mieszkania w Krakowie, które nagle tak z dnia dzień zostawiłam nie będąc gotowa na rozstanie. Tak bardzo chciałabym nie czuć się w permanentnym zagrożeniu i obawie – obawie przed ukaraniem za pragnienie powąchania i cieszenia się wiosennymi kwiatami i drzewami, spokojnego spacerowania słuchając śpiewu ptaków; obawie przed innymi ludźmi, czy nie są zagrożeniem mojego zdrowia i nosicielami wirusa i obawie przed niewidzialnym intruzem we mnie, bo być może to ja jestem zagrożeniem a nie inni? (…). Pozwalam sobie na ten smutek i nie pozwalam... czasem mam poczucie, że powinnam performować produktywność, optymizm (i to jak świetnie wykorzystuje czas kwaratanny), że powinnam być silna... Rozmawiam z przyjaciólmi i bliskimi o tym, że kwarantanna jest trudna, ale wszyscy próbują się trzymać i nie okazują zbyt wiele emocji. Nie widzę łez, rozpaczy, bezradności... Tylko moje. Czy inni/ inne też tak płaczą jak ja? Jesteście tam, jesteście w przestrzeni łez razem ze mną? Nie chcę być tam sama.

 

ŚWIAT W KROPLI ŁZY ROZMAZUJE SIĘ
na wszystkie strony

gubi makijaż i niewzruszoność z
jaką do twarzy pomnikom

chwieje się jak w dniu stworzenia
pijany choć trzeźwy

naprawdę płacz
jeszcze
trochę

 

 

 

XIX

GDZIE TA WOLNOŚĆ BEZ OBAW

Właśnie leżę na hamaku, słychać tylko śpiew ptaków. Czuję się, jakby wszystko zamarło… Powiedz, jak długo jeszcze będziesz u mnie gościć? Ile jeszcze tych dni w samotności? Przyjaciele, szkoła, spotkania…to wszystko jest nie do wytrzymania! Gdzie ta wolność bez obaw (…), gdy widziałam uśmiech innych, nie tylko cztery kĄty pod mym dachem. Co z tego, że dzięki Tobie mogę spać do południa, skoro taka rutyna jest bardzo nudna. Chciałabym w końcu poczuć powiew wiosny, wyjść na spacer, móc siedzieć w towarzystwie bliskich. Och Droga Kwarantanno…na początku byłaś do zniesienia, a teraz? Teraz sił już do Ciebie nie mam! Daj mi nareszcie spojrzeć na świat tak jak wcześniej…

 

NIE, NIE WOLNOŚCI CHCIAŁEM. TYLKO WYJŚCIA

„Boję się, że niedokładnie rozumie się, co ja pojmuję przez wyjście. Używam tego słowa w jego najzwyklejszym i najpełniejszym sensie. Naumyślnie nie mówię: wolność (…). Tą wolnością ludzie zbyt często się oszukują. A jak wolność zalicza się do najbardziej wzniosłych uczuć, tak i odpowiadające jej złudzenie należy do najwznioślejszych (…). – Nie, nie wolności chciałem. Tylko wyjścia: na prawo, na lewo, dokądkolwiek; nie miałem żadnych innych wymagań, niechby nawet to wyjście było złudzeniem; wymaganie było małe, nie większe byłoby złudzenie. Naprzód, naprzód! Przede wszystkim nie tkwić na miejscu, z poniesionymi ramionami, przyciśniętymi do ścian skrzyni” (F. Kafka, Sprawozdanie dla Akademii).

 

 

XX

NIKT NIE BYŁ PRZYGOTOWANY NA TWOJE PRZYJŚCIE

Zamknęłaś mnie w czterech ścianach, jest to nowa sytuacja w moim życiu, z którą trudno mi sobie poradzić... Oddzieliłaś mnie od normalnego życia, od bliskich osób, przyjaciół oraz znajomych, zniszczyłaś wiele planów. Rozumiem jednak że jesteś ratunkiem przed wirusem, który pojawił się na świecie. Można również uznać, że jesteś dla nas pewną lekcją, że dzięki Tobie docenimy to co wcześniej było dla nas czymś zwyczajnym... Spotkanie ze znajomymi, pójście do szkoły, na zakupy, do kościoła…

 

ŻALU PO UTRACONYM NIE WYPOWIE PEŁNE ZDANIE
jego mowa się rwie do
tego co kocha