I
TERAZ KIEDY NIE MAM JUŻ ZAJĘCIA NIE WIEM CO ZE SOBĄ ZROBIĆ
Dociera do mnie że ta praca to taka trochę przykrywka, że to ona była potrzebna mi a ja nie jestem nikomu potrzebna, nic nie wnoszę, nic nie znaczę. Najbliższe dni spędzę nie przekraczając progu domu. Siedząc sama ze swoimi myślami. Wspomnieniami tymi które pozostały a pozostały tylko te złe. Nic mnie tu już w sumie nie trzyma. Może Ty doradzisz gdzie szukać jakiegoś punktu zaczepienia ? I czy w ogóle go jeszcze szukać ?
DLACZEGO SZTUKA JEST PIĘKNA? BO JEST ZBYTECZNA
„Dlaczego życie jest brzydkie? Bo całe składa się z celów, zamiarów i intencji. Wszystkie jego drogi prowadzą z jednego punktu do drugiego. Czemuż nie ma drogi zbudowanej tam, skąd nikt nie odjeżdża, do miejsca, dokąd nikt ni zdąża? Nie ma kogoś, kto by poświęcił życie budowaniu drogi, co zaczyna się w środku pola, a kończy w środku innego pola; takiej, która, gdyby ją przedłużać, byłaby potrzebna, lecz która – wzniośle – zostałaby przerwana w połowie. Piękno ruin? Tkwi w tym, że już niczemu nie służą…A ja, który to wszystko mówię, po co piszę tę książkę? Bo uważam, że jest niedoskonała...A głównie dlatego, że bronię tego, co niepotrzebne, absurdalne” (F. Pessoa, Księga niepokoju).
II
BOJĘ SIĘ KONFRONTACJI BOJĘ SIĘ ROZMÓW NA ŻYWO I PRZEZ TELEFON
Wolę napisać maila albo sms. Głupie to nie ? Ty wszystko wszystkim mówisz wprost. Co
robić, jak się zachowywać, co wolno a czego nie wolno. Wymagasz i egzekwujesz. Może uda mi się tego od Ciebie nauczyć. Teraz kiedy nie mam już zajęcia nie wiem co ze sobą zrobić.
W KAŻDYM OKNIE INNA SAMOTNOŚĆ
jedna para oczu i śmierć pięknych saren w
pełnych życia dekoracjach mimo wszystko
III
RODZINA TO ZA DUŻE SŁOWO
Czuje że są rodziny które w kryzysie jeszcze bardziej się dzielą tzn. jeszcze bardziej członkowie oddalają się i odgradzają od siebie. Nie chodzi mi o odległość która jest wymagana nakazem. Ale o odległość niechęci, egoizmu, ignorancji. Rodzina to za duże słowo (…). W pewnych sytuacjach nie powinno się używać słowa rodziny i zapomnieć że coś takiego istnieje.
JAK PAN WIDZI RODZINĘ?
Trudne pytanie…Nie wiem. Czy ja bym sobie poradził na takim wywiadzie? (uśmiech)..
(Uśmiech). Rodzina…Na pewno dla mnie rodzina to jest…to są ludzie, przy których człowiek się rodzi. (B. Wojdała, Sytuacja egzystencjalna młodzieży wychowywanej w rodzinach zastępczych)
IV
SKOCZĘ DO BABCI UMYĆ OKNA I Z POWROTEM TU NA ZIEMI BĘDĘ SOBIE TWARDO STĄPAŁ
Widzę Cię, choć niewyraźnie. Czuję Cię, choć mieszasz się z zapachem kwiatów wiśni. Boję się, lecz wiem, że nie mam czego, bo głęboko i daleko jestem pełny, jak ogrody od nie pograbionych liści. Śmieję się, gdy dociera do mnie, ile sensu można znaleźć w pustej ciszy. Szukam słońca w środku, szukam go w spokoju, gdy nie mogę wyjść z pokoju. Więc wysyłam się na zewnątrz, moją myślą poza mury, lecę hen daleko w chmury, aby poczuć wiatr na ciele i zrozumieć, jak niewiele trzeba nam by być szczęśliwym! Na tym skończę, skoczę umyć babci okna…
W PŁATKACH WIŚNI CAŁY CZAS
bo jakkolwiek ciało się kruszy
dusza zatacza kręgi coraz większe i
większe aż znika z oczu zlewając się w
jedno z szumem przypływów i odpływów
V
NIE BOJĘ SIĘ CHOROBY. NIE BOJĘ SIĘ UMRZEĆ
Czuję, że te wydarzenia, które miały miejsce w moim życiu przygotowały mnie na taką sytuację. Umiem sobie radzić ze stratą, umiem żyć w samotności, umiem zaakceptować niepewność. Nie boję się choroby. Nie boję się umrzeć. Akceptuję to, na co nie mam wpływu.
BOJĘ SIĘ CHOROBY. BOJĘ SIĘ UMRZEĆ
„Od wieków przygotowywało się dla ciebie to, cokolwiek cię spotkać może. A splot przyczyn splótł się od wieków na twą istotę i jej przypadłości (…). Wszystko to bowiem urosło wczoraj czy przedwczoraj z pokarmu i wdychanego powietrza. To więc ulega zmianie, co otrzymało, a nie to, co matka zrodziła” (Marek Aureliusz, Rozmyślania). Boję się choroby. Boję się umrzeć. Akceptuję to, na co nie mam wpływu.
VI
ŻE NIE POZWOLIŁAŚ MI SPĘDZIĆ WIĘCEJ CZASU Z NAJBLIŻSZYM MI CZŁOWIEKIEM ZANIM POINFORMOWAŁ MNIE, ŻE JUŻ NIE JESTEM MU BLISKA
Mam do ciebie żal. Za to, że kiedy w końcu zaczęłam zbliżać się do ludzi, Ty mnie od nich oddzieliłaś. Za to, że zamknęłaś mnie w jednym domu z ludźmi, z którymi czasem trudno wytrzymać, choć przecież jesteśmy rodziną. Za to, że utrudniłaś mi prowadzenie badań do pracy dyplomowej. Za to, że nie pozwoliłaś mi spędzić więcej czasu z najbliższym mi człowiekiem, zanim poinformował mnie, że już nie jestem mu bliska - na odległość, bo przez Ciebie nie mogliśmy o tym porozmawiać twarzą w twarz. Za to, że gospodarka się sypie, a ludzie tracą pracę i głowę, i skaczą sobie wzajemnie do gardeł z powodu niepokoju, niepewności oraz różnicy poglądów na temat sensowności podejmowanych działań. Za to, że nikt do końca nie wie, kiedy sobie pójdziesz i jak się to wszystko skończy.
PO DESZCZU WYSZŁAM DO OGRODU
młody winniczek ślimacząc się
szedł przed siebie
kruche życie tymczasem
wypadło z gniazda
strącone przez
wiatr palec
boży
przypadek
widziałam pustkę
otwartą
raną
świeciło słońce
krople deszczu
odlatywały w niebo
VII
BOJĘ SIĘ ŚWIATA, DO KTÓREGO BĘDZIEMY MUSIELI WRÓCIĆ
Czy damy radę wrócić do normalności? Czy wyciągniemy z tego jakąś lekcję i dojdzie do zmian na lepsze? Czy wyjdziemy z domów odmienieni, inni od tych nas, którzy się w nich zamknęli? Mam taką nadzieję, ale jakoś trudno mi zachować optymizm. Niczego już nie jestem pewna, oprócz tego, że przyszło mi żyć w ciekawych i trudnych czasach. I że chociaż oprócz przykrych rzeczy dzieje się również sporo dobrego, jest mi teraz szczególnie ciężko. Proszę, nie krzywdź mnie jeszcze bardziej.
WSZYSCY ALBO NIKT
„Zanim choroba osiągnęła swój punkt szczytowy, ludzie mieli więcej sposobności do obserwowania i porozumiewania się niż później. Gdy nasilenie choroby było maksymalne zanikła międzyludzka komunikacja, ludzie przestali porozumiewać się między sobą i albo uciekali po prostu z miasta, albo ryglowali drzwi i okna w swoich domach (…). Dżuma zabiła w ocalałych, w ich dzieciach, wnukach i prawnukach smak, wartość i godność życia zrzeszonego, ze wszystkimi jego blaskami i nędzami” (G. Herling-Grudziński, Dżuma w Neapolu. Relacja o stanie wyjątkowym).
ani czasu ani życia
na zapas
wszystko albo nic
każdej chwili
VIII
W DOMU CIEMNO, PONURO, A PO PRZEKROCZENIU PROGU UDERZA SŁOŃCE
O 12 obudziłam się na dobre, wstałam, zjadłam śniadanie, wstawiłam pranie i... poszłam spać znowu. Nie wiem gdzie wtedy byłaś i co robiłaś ? może spałaś ze mną a może się zwyczajnie nudziłaś. Dobrze, że po paru godzinach znalazł się ktoś kto wyciągnął mnie z łóżka i z domu. Była już 17 ale po raz kolejny poczułam to dziwne zaskoczenie gdy wyszłam na zewnątrz. W domu ciemno, ponuro, spać się chce i nic nie robić a po przekroczeniu progu uderza słońce, ciepły wiatr, przyjemna temperatura. Czy Ty chodzisz też ze mną na spacery?
SZUMY ZGRZYTY ZAMILCZENIA
Wczoraj czytałam Kafkę („miałem dotychczas tyle wyjść, a teraz ani jednego..."); robiłam zdjęcie orzechowej staruszce z naszego ogrodu (stoi tu od lat w jednym miejscu); myślałam – czy ma wyjście? Pozwala się łaskotać tysiącem mrówczych nóg, szczodra jest dla paproci i odpoczywających w ich cieniu pająków latem po robocie. – Bezlik wyjść rzuconych na wiatr na wiewiórcze szczęście. Szumy zgrzyty zamilczenia. Chwytam się ich, szukając wyjścia z labiryntu.
IX
SIĄDŹ WIĘC ZE MNĄ PRZY STOLE
Czy Ty to widziałaś droga Kwarantanno ? A może Ty to sprawiłaś ? (…). Tak czy siak chyba możemy zacząć świętowanie. Zrobiłam kilkanaście rzeczy na które nie miałam sił przez ostatnie pół roku, może rok. Widzisz te ścieżki w salonie ? Ja też już nie widzę. Podłoga zamieciona i umyta. Jakoś milej się siedzi. Możesz usiąść ze mną przy stole, przynajmniej będziesz miała gdzie ręce położyć. Nawet obrus zmieniony na świąteczny- fajny taki w króliczki. Tamten niestety nadawał się tylko do wyrzucenia, tyle przeszedł. A Tobie jak mija Wielka Sobota ? Ja spałam do 12, potem znowu do 17, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Dla mnie ta sobota naprawdę stała się wielką. Może wielką zmianą, może wielkim początkiem czegoś. Ale nie nastawiam się na nic, im mniej postanowień tym mniej rozczarowań. Siądź więc ze mną przy stole. Depresja pewnie nie przyjdzie, w łóżku dalej leży, porządek ją w oczy kole.
WYPŁAKIWAŁA SIEBIE DO OSTATNIEJ KROPLI ŁZY
przyszedł deszcz spłukał ślady
szczęścia i nieszczęścia
zaświeciło słońce
w kałużach życia bawiły
się dzieci
X
CHCIAŁABYM TYLKO PRZETRWAĆ W DOBREJ KONDYCJI PSYCHICZNEJ
Droga Kwarantanno, nie rozumiem co chciałaś mi powiedzieć.
(...) Chciałam tylko siebie przekonać, że nawet utraciwszy wszystko, można zachować pogodę ducha, ciesząc się z tego, co jest.
MOŻE NIEPOROZUMIENIE MIĘDZY POGODĄ I NIEPOGODĄ DUCHA JEST POZORNE?
Bo obie są radością z tego, co jest? Kondycją psychiczną - dobrą, bo jest.