I
JESTEM NA CIEBIE ZŁA
za to, że moja mama wpada każdego dnia w panikę. Wylicza sytuację w których potencjalnie mogła zostać zarażona. Nie umiem odpocząć, tak po prostu wyluzować poczytać książki. Cały czas zadręczam się myślami czy akurat teraz nie powinnam się uczyć, a może jak jestem w tym domu to posprzątać. Za to wieczorami oglądam seriale, bo przecież muszę się jakoś odstresować.
TO WSZYSTKO
zaczyna się właśnie w nocy. Jestem jedynym człowiekiem, który ma własne kino, ale z tego kina nie może wyjść. I to są właśnie moje noce. (Marek Hłasko)
II
PRZYCHODZISZ TY
- i niwelujesz absolutnie wszystko co do tej pory osiągnęłam. Nie mogę rozmawiać z ludźmi, bo ich nie ma, nie mogę wierzyć w ludzi, bo przecież każdy może mnie zarazić, nie mogę wierzyć w siebie, bo co jak to ja ich zarażę? Co jak zarażę moją mamę, tatę, siostrę, babcię, inne osoby po prostu wychodząc z domu, z pokoju... Posadziłam rzeżuchę, by mieć o kogo dbać, bo niestety zabrałaś mi wszystkich. Zabrałaś mi nawet jedyny pewnik - moje cotygodniowe spotkania w ustalonym miejscu, na terapii, na tym bordowym krześle, które zawsze na mnie czekało. Teraz nawet i tam nie mogę pójść, bo jestem bombą, tykającą i niebezpieczną. Jestem domniemanym zagrożeniem, zagładą ludzkości. Jak teraz mam nie myśleć o tym, że lepiej byłoby zniknąć, nie być? Jednak walczę, walczę z Tobą, Ty głupia, walczę z sobą. Każdego dnia dziękuję mojemu Uniwersytetowi, że daje mi materiały do pracy, że mam do czego odwrócić myśli. Ludzie się jednoczą, to fakt. Jednak to wszystko jest na odległość, jest nierealne, nie istnieje... Po co mi coś czego tak naprawdę nie ma. Ciebie też nie ma. Niczego nie ma. Miło, że wpadłaś.
KORALIKI ZMARTWIEŃ
Wiatr z doliny wzmógł się, jak każdego popołudnia. Wiał przez otwarte okna domu. Zadzwonił zasuwką jej skrzyni na wyprawę i leżącym na niej starym sznurem koralików, które jej ojciec przesuwał palcami, gdy musiał się uspokoić. Desdemona wzięła do ręki ten sznur. Zaczęła po kolei przesuwać koraliki w palcach, tak jak robił to jej ojciec, a także dziadek i pradziadek, dokonując w ten sposób przekazywanego z pokolenia na pokolenie ustalonego rytuału dokładnego i gruntownego zamartwiania się. W miarę jak koraliki stukały jeden o drugi, Desdemona poddawała się ich działaniu. Jakie były zamiary Boga? Dlaczego zabrał jej rodziców i zostawił, aby martwiła się o swojego brata? Co miała z nim zrobić? (...) Każdy przechodzący przez jej palce koralik odpowiadał kolejnej przykrości, o której sobie przypomniała i którą starała się puścić w niepamięć. Desdemona, ze swoimi smutnymi oczami, siedziała ze zmartwieniami nad sznurem koralików, podobnie jak wszyscy w rodzinie Stephanides przed nią i po niej (aż do mnie, jeśli mogę się tu liczyć). (Middlesex, Jeffrey Eugenides)
III
DAŁAŚ MI
pstryczka w nos, jakiego dawno nikt mi nie dał! Z impetem i bez rozczulenia odebrałaś starannie utkane poczucie stabilności i bezpieczeństwa czy też pewnej przewidywalności związanej z moimi planami i fantazjami o najbliższych miesiącach.
(...)
Cieszę się, że jesteś oddechem, zatrzymaniem, refleksją.
(...)
Proszę bądź nam łaskawa i odchodź stopniowo od nas, zostawiając nam w spadku swoje bogactwo.
RACHELA:
[...]
a że to tak przemija;
że my się rozejdziemy,
że się wzajem zapomniemy,
to jest, pan mnie zapomni,
i jak się Rachel oprzytomni,
to będzie marzyć
i może będzie smutna.
POETA:
To będzie pani kontenta,
że myśl ta upiornie zajęta
smutkiem - a Smutek to Piękno.
S. Wyspiański
IV
JESTEŚ JAK ŻYWIOŁ
Twoja potężność w zetknięciu z moją bezsilnością wobec Ciebie powoduje, że czuję do Ciebie szacunek tak jak gdy patrzę w zapierający dech w piersi piękny porywisty wodospad, wysokie góry i silny wiatr łamiący drzewa. (…) Proszę bądź nam łaskawa i odchodź stopniowo od nas, zostawiając nam w spadku swoje bogactwo. (…) Ps. Tak sobie dzień później po napisaniu tego listu myślę - jaka ja grzeczna wobec Ciebie bywam, ale powiem Ci, że mam Cię już trochę dość, że jesteś w centrum wszystkiego - nie ma dnia bym mogła od Ciebie abstrahować ani rozmowy byś się nie pojawiła! Brrr…
W DOMU, PRZY STOLE CZYTAM LISTY, KTÓRE ODSYŁAJĄ MNIE NA POŁUDNIOWY WSCHÓD
Poszedłem w stronę Tworylnego. San gnał na złamanie karku, skarpę porastało morze konwalii. Tylko intensywna zieleń ich liści przełamywała jednolity, bury krajobraz przedwiośnia. W zaschniętym błocie zobaczyłem wyraźne niedźwiedzie tropy. Okrągła przednia łapa, podłużna tylna. I pazury jak z dziecięcego koszmaru. Spotykałem je tego dnia jeszcze parokrotnie. (…) Dookoła rozpościerają się góry porosłe czernią lasów. Cisza i bezludzie. Tylko bydło porykuje. Wiatr rozwiewa włosy. Jest zachwyt i urzeczenie, ale jest i lęk przed nieznanym, i poczucie samotności. (Kiczery, Adam Robiński)
V
JEST WIOSNA, PTAKI ŚPIEWAJĄ, NA DWORZE CORAZ PIĘKNIEJ
Przyszłaś tak nagle, niespodziewanie. Zapukałaś do drzwi, nie pytając o nic. Po prostu przyszłaś przewracając nasze życie do góry nogami. I jeszcze sama nie wiesz kiedy sobie pójdziesz. Bezczelna. Zabroniłaś mi widywać się z bliskimi. Nakazałaś mi traktować innych jak potencjalne zagrożenie. Nauczyłaś się mnie bać na pozór tak błahych rzeczy... Przez Ciebie nawet nie mam siły się z tego wszystkiego cieszyć. Bo zasłoniłaś mi oczy i uszy, zawładnęłaś wszystkim...
WIOSNA ZAKWITA W CISZY NOCY
już niedługo polnym makiem jak
usta dziewczyny na czerwono
VI
TYM RAZEM
formą uprzejmości jest raczej nieuściśnięcie dłoni. Przywracasz poczucie braterstwa, o którym już zapomniałem. Jednak czynisz mnie śmiertelnie podejrzliwym wobec zwykłych przechodniów.
POSŁANNICTWEM MOIM
jest rozprzestrzenianie przyjaźni i braterstwa na całym świecie.
R. Baden-Powell
VII
NAJCICHSZA Z TEGO WSZYSTKIEGO JEST ULICA ZA OKNEM
najspokojniejsza jest alejka przed blokiem. W domu chaos szukania atlasu geograficznego, tymianku - tego ususzonego w słoiczku, powodu do kłótni, powodu do pogodzenia się, niebieskiego pionka od gry, w ogóle całej gry, bo właściwie została z niej tylko kostka.... Hałas wirującej pralki, na podłodze strzępki waty (skąd ta wata na miłość boską?), w eterze strzępki informacji z grającego radia. W ogóle wszystkiego strzępki. Biorę do ręki komórkę, a w niej strzępki pourywanych pięciu rozmów prowadzonych na raz na Messengerze. Strzępki wiadomości skróconych do clickbajtów. Popruty strzępek poradnika jak odzyskać spokój ducha w odcinkach, domowych ćwiczeń jogi, przepisu na sos z camemberta. Postrzępione emocje - bo tym jest trudno, a tamtym źle, ale innym znów jakby weselej.
TYMCZASEM ALDONA JAK KAŻDEGO DNIA
wietrzy pierzyny
subiekci mruczą zadowoleni jak
koty na widok miski mleka
bławatne sklepy pachną snami z
tysiąca i jednej nocy
wstaje wiosna
VIII
MYLI MI SIĘ DZIEŃ Z NOCĄ
odpoczynek z pracą. Sprawiasz, że bardzo tęsknie za bliskimi, ale też za moim codziennymi zwyczajami.Pierwszy raz od dawna utknęłam z rodzina pod jednym dachem. (...) Jestem na Ciebie zła za to, że moja mama wpada każdego dnia w panikę. (...) Nie umiem odpocząć, tak po prostu wyluzować poczytać książki. (...) Myli mi się wszystko, czuję, że to życie straciło naturalny rytm.
RYTM ŻYCIA
Rytmy medytacji i namiętności, pracy i błagania o deszcz - przechodzą jedne w drugie, podobno od pokoleń. "Świat piękny i bardzo różny" wymaga improwizacji także od sekcji rytmicznej życia?
IX
MOŻESZ BYĆ CIENIEM LEDWO WIDOCZNYM NA ŚCIANIE
Mój dzień jest taki, jak przed tobą. Gdy chciałam to zmienić i wyjść z dawnej izolacji – nie mogłam, gdybym teraz miała to zmienić, to nawet nie chcę, bo lepiej nikogo nie narażać. Więc może mój umysł jest już prawie pusty, tak ubogo go żywiłam przez całe życie, a do tego stres pustoszył to, co cenne. Więc patrzę na Ciebie i nie widzę różnicy. Słucham wiadomości i przelatuje drugim uchem.
I NIE MA CIENIA WĄTPLIWOŚCI ŻE TO GLINA
udręczona tchnieniem
Pana Boga i przez każdego
z nas gdy brak tchu
(E. Tkaczyszyn-Dycki)
X
DOTYKAM CISZY KONIUSZKAMI PALCÓW
w rękawiczkach zanikła bliskość ta fizyczna ciało dopomina się o dotyk pod osłoną nocy wtula się w marzenia
WIERSZ ZNACZY ODLEGŁOŚĆ MIĘDZY NAMI
dlatego taki smutny
ten wiersz
zamiast
nas